Opony

2015.04.02

Używane opony – jakie jest ryzyko?

Nawet jeśli poważne usterki opon wychodzą na jaw podczas ich montażu, to jednak nie wszystkie. Co gorsza, w chwili kupna używanych opon przeciętny kierowca nie jest w stanie ocenić ich faktycznej kondycji, no, może poza zużyciem bieżnika. Bieżnik to jednak nie wszystko!

Używane opony są dobre, bo tanie, a w każdym razie tańsze niż nowe. Jest jednak wiele potencjalnych problemów związanych z kupowaniem opon z drugiej ręki. Po pierwsze, wystarczą one z całą pewnością na krócej niż nowe, czasem wręcz okres ich bezpiecznej eksploatacji jest na tyle krótki, że używane opony kupione za pół ceny to kiepski interes.

Zacznijmy od bieżnika: nowe opony letnie do auta osobowego mają 7-8 mm bieżnika. Takie opony zachowują się dobrze na suchym asfalcie i dobrze odprowadzają wodę. Ich właściwości zmieniają się jednak stale, stopniowo pod wpływem zużycia. Jeśli kupujemy opony, które mają bieżnik o głębokości 4-5 mm, to nie znaczy to wcale, że są one zużyte w 50 proc. Czasem jest to 60-70 proc. zużycia! „Kodeksowa” minimalna głębokość bieżnika to 1,6 mm! Poniżej tej granicy wprawdzie opona dalej dobrze sprawuje się na suchej nawierzchni, ale nie gwarantuje bezpieczeństwa w czasie deszczu. Opony tylko na dobrą pogodę? Słaby pomysł!

To, co dla wielu kierowców nie jest zauważalne ani na pierwszy rzut oka, ani nawet po dokładniejszym przyjrzeniu się, to wyząbkowanie bieżnika. Jest to specyficzny rodzaj zużycia, który pojawia się na bieżniku opon tylnej osi w autach z dobrym, wielowahaczowym zawieszeniem i tylko wtedy, gdy kierowca tego samochodu jeździ powoli, zachowawczo, unikając szybkiej jazdy po zakrętach. Taka opona wygląda dobrze i jest bezpieczna, ale… strasznie hałasuje. Jeśli kupiliście opony, które wyglądają prawie jak nowe, mają głęboki bieżnik, ale hałasują, jakby auto miało zużyte łożyska kół, to prawdopodobnie są one wyząbkowane. Pocieszające jest, że wulkanizator ma szansę zauważyć to już podczas montażu.

Większy problem to uszkodzenia mechaniczne. Solidne uderzenie w krawężnik albo w dziurę w asfalcie z reguły doprowadza do uszkodzenia wewnętrznej konstrukcji opony. Taka opona, gdy już dobrze się „rozejdzie”, nie daje się wyważyć, a na jej boku pojawia się wybrzuszenie. Oznacza to, że nadaje się ona do wyrzucenia i wulkanizator na pewno wam o tym powie. Taka usterka może być niewidoczna przed napompowaniem koła, ale po napompowaniu już tak. Gorzej, że od uderzenia w krawężnik do pojawienia się objawów może minąć kilkaset, a nawet 2-3 tys. km! Sprzedający nawet może nie wiedzieć, że sprzedaje oponę uszkodzoną i niebezpieczną! Wy też się nie dowiecie, a po założeniu opony na obręcz i pokonaniu pewnego dystansu raczej nikt nie przyjmie reklamacji. No bo skąd pewność, kto zepsuł oponę? A koszty są wcale niemałe: trzeba zapłacić za montaż i wyważenie koła, a co gorsza, na pewno będzie problem ze znalezieniem jednej, tak samo zużytej opony w tym samym rozmiarze, tej samej marki, tego samego modelu i z tym samym indeksem prędkości! Trzeba więc będzie kupić dwie opony.

Używane opony niosą ze sobą i inne ryzyko. To pogorszenie właściwości związane ze starzeniem się gumy. W przypadku opon używanych warto sprawdzić ich wiek. Oczywiście, bez przesady: jeśli mają 3-4 lata, a nawet 5, na bieżniku i boku opony nie widać siateczki pęknięć – nie ma sprawy. W przeciwieństwie jednak do nowych opon, używane opony nie były przechowywane w ciemnym magazynie. W jakich warunkach to się odbywało – nie wiemy. Jeśli spędziły kilka sezonów na słońcu, mogą już nie być wystarczająco dobre, nawet jeśli mają stosunkowo wysoki bieżnik. W każdym razie warto poddać je wzrokowej inspekcji i zapamiętać, że po 10 latach od wyprodukowania opony należy oddać do utylizacji.