Opony

2015.08.04

Sposoby na przebitą oponę w podróży

Coraz więcej samochodów nie ma w fabrycznym wyposażeniu koła zapasowego, właściwie w bagażniku nie ma nawet wnęki, w której można by je wozić. A tzw. kapeć może przytrafić się z dala od domu. Co w takiej sytuacji?

Jeśli masz w samochodzie sprawne, napompowane koło zapasowe i stwierdziłeś, że masz przebitą oponę, po prostu go użyj. Nawet jeśli trzeba wypakować cały bagażnik, by je wyjąć, to lepsza opcja niż pianki uszczelniające, jakie można kupić na większości stacji benzynowych. Upewnij się tylko, czy masz odpowiednie śruby: jeżeli na samochodzie mamy założone felgi aluminiowe, a zapas jest stalowy, może się okazać, że śruby od alufelg są za długie i na nic nasze koło zapasowe się nie przyda.

Załóżmy więc, że do dyspozycji pozostają nam tylko pianki uszczelniające. Jeśli jest to pianka z zestawu naprawczego, jaki zastępuje koło zapasowe w naszym aucie – to lepiej. Jeżeli jest to uszczelniacz w spreju – gorzej. Tak czy inaczej ważne jest, by spróbować samodzielnie obejrzeć przebitą oponę i ocenić zakres uszkodzeń. W tym celu należy obejrzeć dokładnie przebitą oponę z boku, a jeśli nie widzimy zadarcia czy rozdarcia, oglądamy bieżnik, szukając wbitego gwoździa, wkręta lub innego przedmiotu. Dlaczego to takie ważne, by obejrzeć przebitą oponę? Otóż uszkodzeń bocznych opony co do zasady nie naprawia się – ani w warsztacie, ani na drodze. Trwale lub doraźnie można uszczelnić tylko uszkodzenia w bieżniku, i to pod warunkiem, że nie jest to dziura o średnicy większej niż kilka mm.

Przed zastosowaniem spreja czy też zestawu naprawczego należy przeczytać instrukcję obsługi. Jedni producenci wymagają, by tak ustawić przebitą oponę, by zaworek był w pozycji bocznej, inni chcą, by był na dole, a jeszcze inni sugerują, by koło tak obrócić, by przebicie było położone w najniższym możliwym miejscu. Jedni zalecają usunięcie obcego ciała, inni nie. Moim zdaniem w tej ostatniej kwestii należy posłuchać głosu rozsądku i samemu ocenić, czy przedmiot wbity w oponę usuwać, czy też nie. Pozostawiając go, ryzykujemy, że (choć to mało prawdopodobne) wystrzeli pod dużym ciśnieniem podczas jazdy; wyjmując, powiększamy dziurę i zmniejszamy szansę na skuteczność prowizorycznej naprawy. W praktyce, jeśli jest to cienki gwóźdź, najlepiej go wyjąć, uszczelniacz sobie poradzi. Jeśli to większa rzecz, zwiększamy swoje szanse, pozostawiając ją wbitą w bieżnik, przy czym w tym drugim wypadku konieczna jest naprawdę ostrożna, powolna jazda do warsztatu.

Wtłaczamy sprej czy też uszczelniacz z zestawu do opony i jak najszybciej ruszamy. Najczęściej preparat, który zaaplikujemy w przebitą oponę, pod wpływem ruchu pieni się, odgazowuje i opona, która na postoju wydaje się na wpół pusta, nagle „wstaje”. Jeśli przebicie uszczelni się (po 2-3 km można w tej kwestii mieć już niemal pewność), można spokojnie (tylko naprawdę spokojnie!) jechać do najbliższego warsztatu, albo – jeśli uszkodzenie jest minimalne – nawet dalej. Jeśli powietrze schodzi, pozostaje nam ostatnia szansa – kompresor na stacji lub jeszcze jeden sprej albo pomoc drogowa.

Szczególnie ostrożnie, to nie żart, powinni podchodzić do kwestii usterek ogumienia właściciele aut z oponami runflat. Jak zapewne wiecie, takie opony pozwalają przejechać całkiem bez powietrza nawet 80 km dzięki usztywnionym bocznym ściankom. Dlaczego zatem jest to 80 km, a nie np. dowolny dystans? Otóż przebitą oponę typu runflat, na której przejechaliśmy 80 km, można od razu wyrzucić – jest kompletnie przegrzana, jej konstrukcja jest zdemolowana i dotyczy to KAŻDEJ opony runflat.

Zanim zatem po stwierdzeniu usterki (informuje o tym wskaźnik na desce rozdzielczej) opony runflat wyruszymy w dalszą drogę, rozważmy, na ile jest nam potrzebny samochód w najbliższych godzinach. Obejrzyjmy też przebitą oponę – pomoże nam to w podjęciu decyzji. Jeśli widzimy przebicie z boku, możemy jechać – opona i tak nadaje się do wyrzucenia. Jeśli przebity jest bieżnik, cóż, niby runflatów się nie naprawia, ale małą dziurkę można zawulkanizować, choćby na tyle , by przejeździć kilka dni. Problem z runflatami jest bowiem taki, że jeśli taka opona będzie potrzebna nagle, a wy znajdziecie się w prowincjonalnym warsztacie np. w sobotę po południu, możecie zapomnieć o natychmiastowej naprawie. Sprowadzenie opony spokojnie potrwa 2 dni!

W takiej sytuacji, choć nie jest to rekomendowany ani przez producentów aut, ani ogumienia sposób wyjścia z trudnej sytuacji, sugeruję poprosić o montaż jakiejkolwiek używanej opony w pasującym rozmiarze. Autem nie da się szybko jechać, być może włączy się nawet kontrolka ESP i alarm o braku powietrza w oponie (wystarczy niewielka różnica średnicy zewnętrznej opon, by wywołać komunikat o usterce), ale jakoś się da. W ogóle to najlepiej znaleźć dwie identyczne opony, które z grubsza pasują. Wówczas właściwą gumę potrzebną do naszego auta można zamówić sobie na spokojnie w swoim ulubionym warsztacie po powrocie do domu.