Diagnostyka

2019.05.16

Jakich usterek nie wykrywa podstawowa diagnostyka komputerowa?

Nagle, bez ostrzeżenia i jakichkolwiek wcześniejszych objawów silnik wchodzi w tryb awaryjny – maleje moc, można co najwyżej wlec się do warsztatu. Ale po godzinie przerwy znów działa normalnie i po jakimś czasie znów wchodzi w tryb awaryjny. Usterka! Podłączasz czytnik kodów błędów, ale nie wskazuje on przyczyny usterki albo wyświetla 20 błędów. O co może chodzić?

Podstawowa diagnostyka komputerowa, czyli odczytanie kodów błędów z systemu EOBD, to rutynowe działanie w przypadku, gdy silnik nie działa tak, jak powinien. Tyle, że nie zawsze coś sensownego z takiej diagnostyki wynika, dlatego prosty czytnik błędów w wielu wypadkach nie przybliża nas wcale do naprawy samochodu. 

Prosta diagnostyka komputerowa polega na tym, że urządzenie sprawdza, czy sterownik zapisał kody błędów. Na ich podstawie czasem wiadomo, którą część trzeba wymienić. Błędy nagromadzone w sterowniku można zawsze skasować, ale wiara w to, że skasowanie błędów naprawi silnik, kończy się prędzej czy później holowaniem samochodu z trasy do warsztatu.

By zrozumieć, dlaczego prosta diagnostyka komputerowa czasem wprost wskazuje na usterkę, a czasem komputer w ogóle nie widzi awarii, trzeba wiedzieć, skąd się biorą błędy i awarie polegające np. na tym, że silnik wchodzi w tryb awaryjny albo np. zaczyna za dużo palić. Otóż komputer rejestruje błąd, gdy jakiś czujnik nie zgłasza się albo gdy wskazania jednego lub więcej czujników wykraczają poza dopuszczalne minimum albo maksimum. Jeśli czujnik nie zgłasza się, sprawa jest prosta: albo się zepsuł i wystarczy go wymienić, albo uszkodzeniu uległa instalacja i też trzeba ją wymienić albo naprawić. W takiej sytuacji podstawowa diagnostyka komputerowa daje prostą odpowiedź na pytanie, co się zepsuło. Ale może być i tak, że jakiś czujnik podaje błędne dane lub po prostu „stanął”, ale odczyt czujnika mieści się w dopuszczalnych granicach. To może być np. czujnik temperatury silnika, który podaje stałą temperaturę np. 5 stopni Celsjusza. Wówczas silnik odpala (jeśli temperatura otoczenia jest wysoka, to niezbyt chętnie), ale w miarę wzrostu temperatury pracuje coraz gorzej, aż w końcu różne czujniki odnotowują niewłaściwy skład spalin i inne niepożądane parametry i… koniec jazdy. Podstawowa diagnostyka komputerowa najczęściej wskazuje na liczne błędy z których niewiele wynika, po skasowaniu ich silnik pracuje w miarę poprawnie, komputer nie widzi żadnych nowych błędów, aż do czasu…

Takich usterek, w których czujnik podaje błędne dane, ale mieszczące się w normie dla danego czujnika (gdy np. zamiast 105 stopni podaje 5 stopni, ale jego zakres pracy to np. od -40 do 140 stopni) szuka się na piechotę, a trwa to tym dłużej, im mniej doświadczony jest mechanik. Jeśli jednak ma wprawę i dobry sprzęt, to często podczas pracy silnika wystarczy, że włączy podgląd jego parametrów, by szybko skojarzyć, co się nie zgadza. W końcu jeśli silnik pracuje od 5 minut, a jego temperatura zgodnie ze wskazaniem komputera stoi w miejscu, no to coś jest nie tak, prawda? Ale bywają też wymagające większej wiedzy usterki, ot choćby zużycie (nie mylić z całkowitym uszkodzeniem – to byłoby proste) sondy lambda czy np. przepływomierza – w obu przypadkach mamy do czynienia ze wzrostem zużycia paliwa, spadkiem osiągów czy okazjonalnym włączaniem się kontrolki check engine, ale nie musi to wywoływać bardziej gwałtownej reakcji auta. Doświadczony mechanik wie, jaka jest typowa trwałość tego typu części i jeśli przyjeżdża do niego samochód 10-letni albo z dużym przebiegiem, często z góry wie, gdzie szukać – a to przyspiesza pracę.

Podstawowa diagnostyka komputerowa, zwłaszcza wykonywana samodzielnie za pomocą darmowych programów, bardzo często jednak okazuje się zawodna. Bezmyślne kasowanie błędów zaś nie tylko niczego nie naprawia lecz wręcz pogłębia problem – potem bardziej doświadczony mechanik musi dłużej szukać.