Opony

2019.05.14

Felgi oryginalne i chińskie podróbki: jest różnica?

To nie jest sztuka wyprodukować ładne felgi, zwłaszcza gdy ich wzór jest „inspirowany” jakimś markowym modelem. Sztuką jest wyprodukować felgi dobre: mocne, dobrze wyważone, odporne na utlenianie się i trwałe. Azjatyckim podróbkom oryginalnych felg zazwyczaj do ideału sporo brakuje.

W internetowych ogłoszeniach najczęściej ozdobne kapselki (zwykle z logo marki premium) są zamalowane, aby nie drażnić właścicieli marek takich jak Alpina, BBS, BMW, VW i inne, albo też logo jest delikatnie zmodyfikowane, np. zamiast „BBS” mamy stylizowane „BB8” – z daleka nie do odróżnienia. Kształtem podrabiane, tzn. „inspirowane” modelami znanych marek felgi też nie są identyczne z oryginałem, ale zmiany są tak niewielkie, że większość kierowców nie widzi różnicy. Zresztą kapselek ozdobny można zawsze wymienić na prawdziwy oryginał – i wtedy już mamy prawie markowe felgi, za które w salonie czy w serwisie handlującym wyłącznie dobrym towarem trzeba zapłacić naprawdę dużo pieniędzy. Tyle, że to nie są te same felgi.

Największy, albo przynajmniej jeden z najważniejszych kosztów związanych z produkcją felgi aluminiowej do auta to nie jest, wbrew pozorom, cena materiału, lecz energii. Proces wygrzewania, schładzania i znów wygrzewania felgi trwa długo, zużywa się przy tym dużo prądu i nie bardzo można to przyspieszyć. Bywa, że podrabiane felgi wykonywane są na tych samych maszynach, ale w skróconym procesie produkcyjnym. Prawdopodobnie oszczędza się i na materiale, w każdym razie niektóre felgi są złe niemal od początku eksploatacji. Pierwsze problemy pojawiają się przy wyważaniu: potrzeba większej ilości ciężarków niż w przypadku oryginalnych felg, bardziej istotne okazuje się ułożenie opony na feldze w taki sposób, by najcięższy punkt opony równoważył najcięższy punkt felgi. Niewiele jednak trzeba, by poprawne wyważenie koła wystarczyło na krótko, czasem zaledwie kilka tygodni, czasem miesięcy… Okazuje się, że nie trzeba uderzyć felgą w przeszkodę – wystarczy uderzyć oponą i to w taki sposób, że opona wychodzi z opresji cało. Felga, jeśli jest miękka i podatna na odkształcenia, przestaje być okrągła, zaczyna „bić”.

Owszem, felgi się prostuje, tzn. producenci zasadniczo nie autoryzują takich napraw, ale się to robi. Ale nie te! W warsztatach, które dbają o markę, doświadczeni mechanicy odmawiają jakichkolwiek napraw felg, które kosztują 3-4 razy mniej niż oryginały (w przypadku podróbek doświadczony wulkanizator nie da się oszukać). Nie chodzi o to, że ktoś nie chce tego zrobić, tylko o to, że nie da się tego zrobić albo wiadomo, że naprawa wystarcza na chwilę i klient wróci z pretensjami. A jeszcze pojawia się ryzyko, że naprawiane felgi popękają (pół biedy, jeśli popękają w warsztacie, gorzej, jeśli w czasie jazdy)! Żeby było jasne: próba reklamacji felg, które są krzywe po jakimś czasie używania, zwykle się nie udaje. Pogiąłeś? Twój problem!

Kolejny problem z tanimi podróbkami markowych luksusowych felg, które zalewają internet, to trwałość powłoki lakierniczej. Felgi samochodu to najbardziej narażone na zużycie elementy lakierowane auta – nie tylko narażone są na kontakt z rozgrzanym pyłem hamulcowym i opiłkami metalu wbijającymi się w lakier, lecz także na agresywną chemię myjącą (środki alkaliczne są nawet gorsze dla lakieru niż kwasy) oraz sól drogową w zimie. Zwykle najpóźniej po dwóch sezonach, jeśli w ogóle da się tyle na kiepskich felgach przejechać, z ładnego wyglądu niewiele zostaje (na marginesie: kiepski fabryczny lakier jest wart mniej więcej tyle co źle położony renowacyjny lakier proszkowy – przez chwilę wygląda ładnie, a potem łuszczy się i pęka).

Zdarza się i tak, że podrabiane felgi zachowują się przyzwoicie i klient jest zadowolony. Wulkanizatorzy jednak wiedzą, że to nie jest reguła.