Spowodowanie kolizji drogowej, jeśli na miejsce zdarzenia zostanie wezwana policja, jest z reguły dla sprawcy dość kosztowne. Choć wysokość mandatu zależy od tego, w jaki sposób spowodowaliśmy kolizję, w każdym przypadku opłaca się dobrowolnie przyznać do winy i napisać stosowne oświadczenie, które pozwoli poszkodowanemu ubiegać się o odszkodowanie, a jednocześnie pozwoli uniknąć interwencji policji na miejscu zdarzenia.
W taryfikatorze mandatów nie ma słowa „kolizja”, co nie znaczy, że za spowodowanie kolizji nie grozi mandat. Powodując kolizję, narażamy się nie tylko na utratę zniżek ubezpieczeniowych, lecz także na wysoką karę finansową oraz punkty karne.
Nie ma kolizji, jest „spowodowanie zagrożenia”
Spowodowanie kolizji drogowej jest wykroczeniem, które w przepisach nazwano „spowodowaniem zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym” – i taką pozycję znajdziemy w taryfikatorze mandatów. Oznacza to jednocześnie, że potocznie rozumiane spowodowanie zagrożenia – czyli np. wjazd na skrzyżowanie na czerwonym świetle – to coś zupełnie innego. Ciekawostką jest, że wysokość mandatu, jaki grozi za spowodowanie kolizji (oficjalnie: spowodowanie zagrożenia bezpieczeństwa w ruchu drogowym), zależy od okoliczności.
Jaki mandat za kolizję?
Taryfikator w odniesieniu do kierowców samochodów mówi, że mandat za spowodowanie zagrożenia to 1000 zł plus wysokość mandatu przewidziana za wykroczenie, które doprowadziło do kolizji. Jeśli zatem spowodowaliśmy kolizję, wjeżdżając na skrzyżowanie na czerwonym świetle, to dostaniemy mandat 1500 zł – bo za samo minięcie sygnalizatora wyświetlającego sygnał czerwony kierowcy grozi 500 zł mandatu.
Jeśli jednak doszło do kolizji z powodu nieprawidłowego wyprzedzania (wykroczenie „warte” 1000 zł), to łączny mandat wyniesie 2000 zł.
Jest mandat, są i punkty karne
Mandatowi za spowodowanie kolizji towarzyszą punkty karne. I w tym przypadku kara nie zawsze jest taka sama. Kierowca dostaje liczbę punktów, jaka przypisana jest za wykroczenie, które doprowadziło do kolizji, jednak nie mniej niż 10. Jeśli na przykład przejechaliśmy na czerwonym świetle, za co grozi 15 punktów karnych, to dostaniemy 15 punktów. Jeśli popełniliśmy wykroczenie wycenione np. na 5 punktów karnych i z tej przyczyny doprowadziliśmy do kolizji, dostaniemy 10 punktów.
Jeśli u poszkodowanego doszło do rozstroju zdrowia, mandat jest wyższy
Jeśli, doprowadzając do kolizji, kierowca spowoduje u kogoś nieznaczny rozstrój zdrowia (to może być zwykłe skaleczenie), mandat wyniesie 1500 zł powiększony o grzywnę, jaką przypisano w taryfikatorze za popełnienie wykroczenia, którego popełnienie doprowadziło do kolizji.
W tym przypadku minimalna liczba punktów karnych to nie 10, a 12.
Warto wiedzieć, że jeśli ktoś w wyniku kolizji jest ranny, to bardzo często sprawca odpowiada za przestępstwo. Rozstrój zdrowia, którego spowodowanie pozostaje wykroczeniem, to naprawdę bardzo niewielka rana, siniak albo inne niewielkie uszkodzenie ciała wymagające jedynie doraźnej pomocy lekarskiej.
Stracisz zniżki ubezpieczeniowe i… warto na tym poprzestać
Naturalną konsekwencją spowodowania kolizji jest obciążenie naszej polisy OC – niemal na pewno poszkodowani będą ubiegać o odszkodowanie. Podstawą do ubiegania się o odszkodowanie jest np. wystawienie mandatu sprawcy kolizji przez policję, co od razu prawomocnie określa, kto zawinił.
Jeśli poszkodowany nie ma nic przeciwko temu i w zdarzeniu nie ma ofiar, wystarczy, że sprawca kolizji napisze oświadczenie, w którym przyzna się do winy i zobowiąże do naprawienia szkód. W takim wypadku policji wzywać nie trzeba. To rozwiązanie powinno wystarczyć poszkodowanemu do uzyskania odszkodowania I ma też inne zalety: nie trzeba czekać na policję, sprawca dodatkowo nie dostaje mandatu i punktów karnych. Oczywiście, obie strony muszą się na to zgodzić.