Blog

2025.03.12

Czym grozi jazda na tanich oponach i ile naprawdę można zaoszczędzić?

Dla bezpieczeństwa nas wszystkich najlepiej by było, gdyby każdy samochód był wyposażony w ogumienie z najwyższej półki. Oczywiście, nie jest to możliwe, bo wielu kierowców ma ograniczone budżety, nie każdy czuje też potrzebę posiadania opon klasy premium. W oszczędzaniu nie ma nic złego, ale warto robić to rozsądnie. Pokazują to bardzo dobrze testy tanich opon dalekowschodnich producentów: zaoszczędzić na nich można niewiele, ale rodzi się pytanie: co można stracić?

Dalekowschodnie, głównie chińskie ogumienie kojarzone jest najczęściej z niską ceną. Nie do końca słusznie, ponieważ opony te nie są obecnie dużo tańsze, a lepiej powiedzieć: najczęściej wcale nie są tańsze od opon budżetowych europejskich producentów. Wynika to z wysokich kosztów transportu ogumienia z Chin do Europy. Może i towar ten w chwili, gdy opuszcza fabrykę, jest bardzo konkurencyjny cenowo, jednak w momencie, gdy wystawiany jest na sprzedaż w Polsce, okazją cenową już nie jest. To może chociaż zapewnia dobrą przyczepność?

Sprawdzili drogę hamowania na „tanich chińczykach”

Testów zimowych chińskich opon w konfrontacji z oponami zimowymi premium, oponami całorocznymi, oponami budżetowymi z Europy, a także oponami letnimi w warunkach zimowych podjęli się: kierowca wyścigowy Grzegorz Guda, Polski Związek Przemysłu Oponiarskiego, Politechnika Rzeszowska oraz firma rzeczoznawcza Auto Test.

Testy te skupiły się na drodze hamowania, niemniej wyniki dają wystarczająco dużo do myślenia.

Zimowa chińska opona jedzie dużo dalej niż tania opona całoroczna

W teście hamowania na śniegu przy temperaturze -4,5 stopnia Celsjusza z prędkości 50 km/h wyniki poszczególnych opon były diametralnie różne. Droga hamowania wyniosła:

– na europejskich oponach zimowych budżetowych – 28,5 m

– na europejskich tanich oponach całorocznych – 32 m

– na chińskich oponach zimowych – 38,5 m

– na chińskich oponach całorocznych – 43 m

10 m różnicy w drodze hamowania z prędkości 50 km/h, a tym bardziej 20 m, to wynik wręcz szokujący. Oznacza to, że w chwili, gdy auto wyposażone w tanie europejskie opony już stoi, samochód na równie tanich „chińczykach” jedzie z taką prędkością, że gdyby uderzył w człowieka, mógłby go poważnie poturbować, a nawet zabić.

Ważna uwaga: organizatorzy testów tanie chińskie opony nazywają „oponami zimowymi niskich osiągów spoza Europy” nie wspominając o kraju ich pochodzenia. Jeśli jednak przyjrzymy się bieżnikowi widocznemu na nagraniach dostępnych na Youtube, zauważymy charakterystyczną rzeźbę bieżnika i – przy odrobinie trudu znajdziemy „pasujący” bieżnik w jednym z dużych sklepów internetowych. To chińska, wcale nie najtańsza opona, która wygląda… doskonale. Na oko nic jej nie brakuje.

Gorzej, że pomiary głębokości bieżnika wykonane przed testem wskazują, że w jednym punkcie opony ma on 7 mm, w innym 8 mm… Nie jest to produkt wykonany zbyt dokładnie.

Na „ślizgawce „wyniki są jeszcze bardziej przerażające

W drugim teście wykonanym przy temperaturze 1,5 stopnia Celsjusza, na śliskim błocie pośniegowym samochód na oponach zimowych premium potrzebował aż 51 metrów, aby wyhamować z prędkości 50 km/h. Ten sam samochód na dobrych oponach całorocznych po naciśnięciu hamulca jechał jeszcze 64 metry. Na „chińczykach” sunął na dystansie 82 m. Marne pocieszenie, że droga hamowania auta na letnich oponach wyniosła aż 108 m.

Tanie opony „spoza Europy” źle hamują, ale może chociaż są tanie?

Okazuje się, że jest wiele opon budżetowych europejskich producentów, których cena jest zbliżona lub wręcz taka sama jak cena testowanych „chińczyków”. Ciekawe, że w rozmiarze 205/55 R16 dobra, szanowana opona marki Barum jest droższa od „tanich” opon z Chin o zaledwie 10 zł. Na całym komplecie możemy doraźnie zaoszczędzić 40 zł i za sprawą tej oszczędności przez np. 4 lata ryzykować wypadkiem, ilekroć podczas jazdy samochodem natrafimy na zimowe warunki na drodze. Chyba nie warto, prawda?