Chcąc w zimowych warunkach nieco przyspieszyć przygotowanie auta do jazdy, próbując zwiększyć komfort podróży albo doraźnie uniknąć mniej przyjemnych czynności, często popełniamy błędy mające poważne konsekwencje. Oto czego lepiej unikać.
1. Rozgrzewanie zimnego silnika na postoju
Wydaje się to optymalnym wykorzystaniem czasu, w praktyce jest psuciem silnika. Jeśli parkujemy samochód na zewnątrz i przychodząc do niego rano, zastajemy ośnieżoną karoserię albo oblodzone szyby, jest niemal pewne, że zanim oczyścimy szyby i zmieciemy śnieg z karoserii, minie kilka, może nawet kilkanaście minut. Odruchowo zaczynamy więc od uruchomienia silnika, mając na uwadze kilka korzyści: silnik rozgrzeje się przed jazdą, w aucie będzie cieplej, łatwiej poradzimy sobie z doczyszczeniem szyb. Niestety, w przypadku większości aut to tak nie działa.
Po pierwsze, nowoczesne silniki podczas pracy bez obciążenia wytwarzają niewiele ciepła. Jest go za mało nie tylko na ogrzanie wnętrza, lecz także jest go za mało, aby silnik pracujący bez obciążenia mógł osiągnąć temperaturę roboczą. Już przy kilkustopniowym razie nowoczesny silnik nie rozgrzeje się podczas pracy na wolnych obrotach ani w ciągu 10 minut, ani w ciągu godziny.
Po drugie, podczas pracy na zimno silnik zasilany jest wzbogaconą mieszanką. Na dłuższą metę nie jest to dla niego dobre, ponieważ w takich warunkach niewielka ilość paliwa spływa po ściankach cylindrów, rozrzedzając olej silnikowy. Jest to bardzo szkodliwe dla jednostki napędowej. Im szybciej silnik się rozgrzeje, tym lepiej dla niego, to jednak możliwe jest tylko podczas jazdy.
Po trzecie, warto mieć na uwadze zużycie paliwa. Zimny silnik zużywa niepotrzebnie dużo paliwa, co zwiększa nasze koszty.
Po czwarte, uruchamianie silnika, aby pracował przez 10 minut na wolnych obrotach na parkingu, jest wykroczeniem, za który można dostać mandat.
2. Ogrzewanie wnętrza w pierwszej kolejności, szyb potem
Ten błąd często powiązany jest ze wspomnianym wyżej. Część kierowców, wsiadając do auta w mroźny poranek, stara się w pierwszej kolejności podgrzać wnętrze samochodu, aby jazda była bardziej komfortowa. Jeśli najpierw skierujemy nawiew do wnętrza auta z pominięciem przedniej szyby, a dopiero po jakimś czasie skierujemy nawiew już bardzo ciepłego powietrza na szybę, narażamy ją na szok termiczny i pęknięcie. Takie pęknięcie jest bardzo charakterystyczne – jest ono poziome i pojawia się mniej więcej na wysokości nawiewów. Jeśli do takiego pęknięcia dojdzie, w większości przypadków usterka wynika z błędu kierowcy.
3. Pozostawianie rozgrzanego auta na marznącym deszczu
Ten błąd okazuje się najbardziej kosztowny podczas opadów śniegu albo marznącego deszczu. Jeśli, dojeżdżając wieczorem do celu podróży, zadbaliśmy o komfortową temperaturę wnętrza na poziomie 18-20 stopni Celsjusza, nadmierny pośpiech sprawi, że rano zastaniemy samochód skuty lodem. Mechanizm tego zjawiska jest następujący: wysiadamy z samochodu, zamykamy drzwi, we wnętrzu jest temperatura wyraźnie dodatnia – znacznie wyższa niż na zewnątrz; śnieg padający na szyby auta natychmiast się rozpuszcza; szyby auta jednak szybko się schładzają, stopniowo osiągając temperaturę otoczenia; woda na szybach zaczyna zamarzać – rano zastajemy auto, a zwłaszcza szyby, pokryte grubą warstwą trudnego do usunięcia lodu.
Jak tego uniknąć? Można zmniejszyć problem, tuż przed dojazdem do celu obniżając temperaturę we wnętrzu auta. Dodatkowo, zanim opuścimy samochód, warto go przewietrzyć, aby temperatura wnętrza i szyb nie była znacząco wyższa niż temperatura otoczenia. Dzięki temu śnieg nie będzie rozpuszczał się na szybach a następnie zamarzał – rano łatwiej będzie się go pozbyć. Można też wrócić do auta po 20-30 minutach, aby oczyścić szyby – kolejne warstwy śniegu nie będą już się łatwo rozpuszczać i rano przygotowanie auta do jazdy będzie znacznie łatwiejsze.
4. Odmrażanie szyb wrzątkiem
Jeśli parkujemy auto pod domem i rano zastajemy je ośnieżone albo oblodzone, może pojawić się pokusa, aby w szybki sposób oczyścić szyby bez skrobania. Niewątpliwie łatwo to zrobić za pomocą gorącej albo ciepłej wody. To jednak bardzo zły pomysł. Być może nie za pierwszym razem, może nawet nie za drugim, jednak w końcu pęknie za sprawą szoku termicznego. Nawet jeśli do tego nie dojdzie, polewanie ciepłą wodą prowadzi do powstawania mikrokraterów na powierzchni szkła i pogarszania przejrzystości szyby.
5. Zmniejszenie ciśnienia w oponach, by mieć lepszą przyczepność
Bez wątpienia obniżenie ciśnienia w oponach poprawia przyczepność na śliskiej albo luźnej nawierzchni. Jeśli zatem droga jest pokryta śniegiem albo oblodzona, wydaje się świetnym pomysłem obniżenie ciśnienia powietrza w oponach, aby mieć lepszą przyczepność. To nie jest jednak dobry plan. Rekomendowane przez producenta samochodu ciśnienie powietrza w oponach warto traktować poważnie. Obniżenie ciśnienia powietrza w oponach wprawdzie na krótką metę rzeczywiście może poprawić przyczepność na śniegu i lodzie, jednak bardzo szybko prowadzi do przegrzania opon, osłabia ich strukturę, a także przyspiesza zużycie bieżnika. Obniżenie ciśnienia powietrza w oponach o zaledwie 20 proc. nawet dwukrotnie przyspiesza ich zużycie.
Trzeba też liczyć się z tym, że obniżenie ciśnienia powietrza w oponach radykalnie zwiększa ryzyko mechanicznego uszkodzenia opony w kontakcie z jakąkolwiek przeszkodą. Tego typu uszkodzenia są z reguły nienaprawialne. W skrajnych przypadkach zbyt niskie ciśnienie powietrza prowadzi do rozerwania opony. Reasumując: jeśli czujemy, że przyczepność naszych opon podczas jazdy po śliskiej nawierzchni jest zdecydowanie niewystarczająca, warto poszukać przyczyny i rozwiązać problem: to może być kwestia słabych opon, które warto wymienić na nowe lepsze, ale może to też być kwestia nieprawidłowej geometrii układu jezdnego albo usterki hamulców. Nie należy też zapominać o amortyzatorach: ich zużycie wydłuża drogę hamowania, a w pewnych przypadkach może też prowadzić do utraty przyczepności na zakręcie.