Jedni twierdzą, że mycie silnika nie ma sensu, bo można w ten sposób dużo zepsuć, inni myją silniki rutynowo. Czy jest się czego bać?
Każdy, kto zwiedzał komisy w poszukiwaniu używanego samochodu, wie, że w zdecydowanej większości przypadków poszukiwanie śladów wycieków płynów eksploatacyjnych nie ma sensu, gdyż silniki aut przeznaczonych do sprzedaży są elegancko umyte. No… z tym „elegancko” to często spora przesada. Rzecz w tym, że fachowiec zazwyczaj na pierwszy rzut oka widzi, że silnik był myty. Niefachowe mycie silnika pozostawia ślady, których już nigdy nie da się usunąć: to wyraźnie matowa, porowata struktura powierzchni aluminiowych. Aluminium utlenia się pod wpływem działania agresywnej chemii czyszczącej i już takie brzydkie zostaje. Mycie silnika brutalną chemią daje krótkotrwały efekt. Jeśli jednak auta nie uda się szybko sprzedać, efekt z czasem jest gorszy niż przed myciem. Nie tylko wyraźnie widać, ze ktoś próbował maskować wycieki ale oglądamy także utlenione powierzchnie bloku silnika, głowicy czy osprzętu. W skrajnych przypadkach jeszcze kilka dni po partackim umyciu silnika w zakamarkach przedziału silnikowego stoi woda. Z czasem wyparuje – to oczywiste – jednak w tych nawodnionych miejscach może pojawić się później korozja. A zatem mycie silnika – wykonane niefachowo – może być szkodliwe!
Zaraz po umyciu silnika mogą też pojawić się usterki! Dzieje się tak, jeśli myjemy silnik myjką ciśnieniową i zbytnio zbliżymy lancę z wodą do uszczelnień różnych elementów – np. sterowników czy okablowania. Uszczelnienia są bowiem obliczone na powstrzymanie wilgoci, a w ekstremalnym przypadku deszczówki, ale nie na strumień wody o ciśnieniu kilku barów! Woda – owszem – dostanie się pod uszczelki, ale już stamtąd nie wypłynie. Przewody, łożyska, elektronika zaczynają korodować, a czasem od razu zostają uszkodzone. Straty spowodowane bezmyślnym używaniem wody pod ciśnieniem mogą niekiedy iść w tysiące złotych!
A jednak… mycie silnika ma sens, a czasem jest wręcz niezbędne. Konieczne jest wtedy, gdy komora silnika będzie tak zabrudzona olejem, że wykonanie jakiejkolwiek czynności pod maską będzie niemożliwe. Wówczas – proszony czy też nieproszony – mechanik umyje silnik i dopiero wtedy zabierze się do zasadniczej pracy. Zresztą, gdyby tego nie zrobił, po naprawie nie byłoby wiadomo, czy silnik został skutecznie uszczelniony, czy też nie.
Silnik myje się także po to, by auto wyglądało porządnie niezależnie od tego gdzie zajrzymy. Fachowiec nigdy nie użyje zbyt agresywnego środka, a jeśli już, to nie pozostawi go choćby na sekundę dłużej, niż to niezbędne. Fachowiec zawsze osuszy zakamarki, w których może stać woda, za pomocą sprężonego powietrza. Wreszcie, aby silnik pozbawiony chemicznej powłoki ochronnej wyglądał ładnie również za kilka tygodni i miesięcy, dobry mechanik (czy też pracownik myjni) zabezpieczy komorę silnika specjalną chemią do silników, która chroni powierzchnie np. bloku silnika przed utlenianiem. Jeśli ktoś ma czas i ochotę, wszelkie gumowe i plastikowe elementy może zabezpieczyć i nabłyszczyć środkami do tworzyw sztucznych. Można też np. zdjąć niektóre elementy malowane i pomalować je ponownie.
Jednak silnik tuż po umyciu zawsze wygląda podejrzanie. Dlatego pod maską warto zachować czystość i porządek. Najlepiej wygląda czysta komora silnika, a zarazem nieco przykurzona. Wówczas widać, że właściciel dba o samochód i ewentualne naprawy nie sprawiają mechanikom… przykrych doznań. Jednocześnie w momencie sprzedaży auta potencjalny kupiec widzi, że w silniku nic nie cieknie i warto je kupić, bo wygląda na zadbane.