W przypadku starszych konstrukcji czarne obłoki wydobywające się z wydechu były (i są) czymś zupełnie naturalnym. W nowszych autach mających filtry DPF spaliny nie powinny być widoczne. A jednak… niejeden całkiem młody diesel dymi na czarno jak stary. Dlaczego?
Sadza wydobywająca się z wydechu auta z silnikiem Diesla to nic innego jak niedopalone paliwo, produkt uboczny nieidealnego procesu spalania. W praktyce każdy diesel dymi, „produkuje” sadzę, zwłaszcza podczas pracy pod dużym obciążeniem. Oczywiście, im pełniej przebiega proces spalania, tym sadzy w spalinach mniej. Im proces spalania przebiega mniej dokładnie, często za sprawą zużycia eksploatacyjnego jednostki, tym sadzy więcej.
O ile jednak w starszych samochodach ze zwykłym wydechem widok czarnych obłoków to rzecz naturalna, to nowsze diesle są tak zaprojektowane, że dopóki są w pełni sprawne, dopóty spaliny nie powinny mieć barwy. Ma się rozumieć, także nowy silnik wysokoprężny, jeśli kierowca wciśnie gaz do deski, „przydymia”. Tyle, że cząsteczki sadzy powinny zostać przechwycone przez filtr DPF, a następnie „dopalone” w procesie automatycznej regeneracji filtra. Sadza ma tę właściwość, że przy temperaturze ok. 550 stopni Celsjusza, a w przypadku zastosowania dodatków chemicznych nawet niższej, zamienia się w niegroźne substancje: dwutlenek węgla i wodę. Tyle teorii.
W praktyce mamy ostatnio plagę niestarych, 5-7-letnich samochodów, które zostawiają za sobą kłęby czarnej sadzy. Co się stało? Pierwsza rzecz, to usuwanie przez użytkowników kłopotliwych nierzadko filtrów, które albo nie działały prawidłowo od nowości (niektóre starsze auta z filtrem DPF to po prostu niedopracowane konstrukcje), albo się zużyły. To jednak nie tłumaczy tak czarnych spalin. Sprawny diesel dymi, nawet po usunięciu filtra, umiarkowanie; w bardzo wielu przypadkach po usunięciu filtra DPF taki pojazd jest w stanie zaliczyć pozytywnie test zadymienia na stacji kontroli pojazdów – o ile oczywiście ktoś taki test przeprowadzi. Tu ważna uwaga: nawet jeśli auto z usuniętym filtrem zalicza test zadymienia, nie znaczy to, że usunięcie filtra jest obojętne dla środowiska; nie jest – po prostu wymagania normy „przeglądowej” są zupełnie inne niż normy homologacyjnej. Ta pierwsza (przeglądowa) zakłada badanie auta na postoju, ta druga – podczas jazdy.
Wracając jednak do problemu, że diesel dymi: w przypadku starszych konstrukcji sprzed ery systemów Common Rail lekkie przydymianie nie oznacza, że silnik zaraz odmówi posłuszeństwa; to nawet nie znaczy, że silnik i jego osprzęt są w złym stanie. Inaczej w przypadku kilkuletnich samochodów z Common Railem: w miarę zużywania się wtryskiwaczy i innych elementów sadzy w spalinach jest coraz więcej. Diesel dymi coraz bardziej, więcej pali i gorzej przyspiesza, bardziej hałasuje – to najbardziej typowe objawy zużycia układu wtryskowego. Gdy zaczynamy diagnostykę, okazuje się, że albo (jeśli właściciel odpowiednio często wymieniał filtr paliwa) zużyte są tylko wtryskiwacze i być może wystarczy je zregenerować, by zadymienie zniknęło i moc wróciła, a może być i tak, że także pompa wysokiego ciśnienia wymaga naprawy, co mocno winduje koszty.
Jedno jest pewne: jeśli w miarę nowy diesel dymi, to znaczy, że albo nie ma już filtra DPF, albo produkuje tak „gęste” spaliny, że filtr nie jest w stanie zatrzymać większości cząsteczek sadzy. Zużycie w takim stadium postępuje już dość szybko – albo zdecydujemy się na szybką naprawę układu zasilania, albo dojdzie wiele nowych problemów – w tym awaria zaworu EGR i turbosprężarki. Nie ma więc na co czekać.