Diagnostyka

2017.10.12

Gdzie ucieka prąd? Sprawdzanie instalacji elektrycznej samochodu.

Zostawiasz auto na noc, a rano rozrusznik ledwo kręci. Regularnie doładowujesz, a w końcu wymieniasz akumulator – sytuacja jakby się poprawia, ale na krótko. Dochodzisz do wniosku, że gdzieś ucieka prąd. Ale gdzie?

Czy to kwestia słabego ładowania czy też naprawdę ucieka prąd, najłatwiej dowiedzieć się za pomocą prostego multimetru. Napięcie ładowania sprawdzimy, włączając silnik i podłączając kable multimetru do biegunów akumulatora przy pracującym silniku; multimetr musi być ustawiony w tryb pomiaru napięcia w zakresie do 20V, a prawidłowy wynik (tzn. mówiący, że ładowanie jest prawidłowe) to 13,8-14,4 V. Po prawdzie każdy wynik powyżej 13,2 V świadczy o tym, że jakieś ładowanie jest i przy nowym akumulatorze auto powinno działać bez zarzutu, niemniej dla żywotności akumulatora ważne jest, by napięcie ładowania było jednak na poziomie minimum 13,8V. Załóżmy zatem, że ładowanie jest prawidłowe, mamy jednak powody sądzić, że gdzieś ucieka prąd. Wyłączamy silnik i wszystkie odbiorniki prądu, zdejmujemy ujemną klemę z akumulatora i pomiędzy klemę a zacisk akumulatora wpinamy kable multimetru ustawionego na pomiar możliwie dużego natężenia prądu (A). Ważne, aby naprawdę nic się nie świeciło i nie działało, choćby lampka w schowku, gdyż po pierwsze, pomiar będzie zafałszowany, a po drugie, spali się bezpiecznik w multimetrze. W autach, które mają dużo odbiorników prądu, przed pomiarem zamykamy drzwi, otwieramy maskę, zamykamy auto pilotem (jeśli jest autoalarm, musimy wcisnąć czujnik otwarcia maski) i czekamy kilkanaście minut, by wyłączyły się wszelkie pompki, wentylatory, itp. Tu ważna uwaga: każde w miarę nowoczesne auto ma jakieś odbiorniki prądu konsumujące prąd na postoju – choćby radio, sterownik silnika i inne. Wynik, który pozwala przyjąć, że konsumpcja prądu nie jest za duża, to 0,0x A – czyli np. 0,04 A, 0,08 A, od biedy 0,09 A – im mniej, tym lepiej. Wystarczy sobie policzyć: jeśli mamy akumulator o pojemności 50 Ah, to przy poborze prądu na poziomie 0,1 A prądu wystarczy na 500 godzin, czyli niecałe 21 dni, a w praktyce o połowę krócej. Doświadczenie uczy, że jeśli ucieka prąd z powodu usterki, zużycie prądu po wyłączeniu wszystkiego to 0,8-1 A i więcej – dlatego rano nie sposób odpalić samochodu.

Jak znaleźć sprawcę tego, że ucieka prąd? Podłączamy multimetr jak opisano wyżej w trybie pomiaru natężenia prądu (mamy na ekranie cały czas wynik nieakceptowalny) i po kolei wyjmujemy bezpieczniki, po czym wkładamy je na miejsce – aż do chwili, gdy po wyjęciu kolejnego bezpiecznika wynik nagle wraca do normy. Pamiętamy także o bezpieczniku alarmu, który może być poza skrzynką na bezpieczniki! W ten sposób w końcu dowiadujemy się, na którym obwodzie jest usterka. Jeśli dany bezpiecznik odpowiada np. za radio i oświetlenie wnętrza, a lampki wnętrza gasną po zamknięciu auta jak należy, to znaczy, że winnym tego, że ucieka prąd, jest zepsute radio. Proste?

Teoretycznie jest to proste, a w praktyce zdarza się, że choć wyjmiemy wszystkie po kolei bezpieczniki, wciąż ucieka prąd i nie wiadomo, co jest zepsute. Są bowiem takie urządzenia w aucie, które mają bezpieczniki pochowane, a są i takie, które mają podwójne zasilanie – np. odseparowany wzmacniacz radia zasilany i z akumulatora, i z radia; wyjęcie jednego bezpiecznika nie wyłącza go! Rada na wypadek, jakby nie dało się w inny sposób odszukać usterki, a do warsztatu daleko: przy niechcianym poborze na poziomie 1 A uszkodzone lub niewyłączające się urządzenie wydziela sporo ciepła – szukamy więc takiego ciepłego urządzenia organoleptycznie.