Awaryjnego uruchamiania samochodu za pomocą kabli lepiej unikać, ale jeśli już trzeba… warto zrobić to bezpiecznie. Należy zapamiętać kolejność i sposób podłączania przewodów, gdyż błąd może być kosztowny i niebezpieczny. O czym jeszcze warto pamiętać?
Uruchamianie samochodu za pomocą kabli zawsze niesie za sobą pewne ryzyko: prąd przepływający przez te przewody ma nawet ponad 250A, jest to natężenie prądu wielokrotnie przewyższające wartości występujące np. w mieszkaniach czy domach jednorodzinnych. Zwarcie grozi pożarem albo poważnym uszkodzeniem jednego z aut, zaś nieprawidłowe odłączanie kabli może skończyć się wybuchem akumulatora. Jak zatem zrobić to prawidłowo, krok po kroku?
Najpierw czerwone, potem czarne…
Samochody należy ustawić obok siebie, dla wygody możliwie blisko ale tak, by nie dotykały się. Najpierw podłączamy dodatnie bieguny akumulatorów, dla uniknięcia błędów zawsze za pomocą czerwonego kabla, za to w dowolnej kolejności.
Nie za blisko akumulatora!
Dalej należy wzmóc czujność: Jeden „krokodylek” czarnego kabla podłączamy do ujemnego bieguna akumulatora sprawnego auta, a drugi… No właśnie. Teoretycznie można podłączyć go bezpośrednio do rozładowanego akumulatora, ale wzrasta wówczas ryzyko związane z iskrzeniem w pobliżu akumulatora, który za chwilę będzie się szybko ładował, jednocześnie emitując pewne ilości wybuchowego gazu. Najlepiej zatem kabel podłączyć do specjalnego zacisku pod maską samochodu, który chcemy uruchomić, albo do niemalowanego stalowego elementu połączonego z masą – np. do tzw. łapy silnika, w pewnym oddaleniu od baterii, która będzie się szybko ładować.
Szukaj specjalnych zacisków
Warto przy tym wiedzieć, że coraz więcej aut ma akumulator schowany np. pod podłogą bagażnika albo zasłonięty różnymi elementami, a do podłączenia zewnętrznego źródła (albo odbiornika) prądu służą właśnie specjalne zaciski pod maską oznakowane z reguły znakami (+) i (-).
Przed podłączeniem kabli należy uruchomić zepsuty samochód, by niechcący, poprzez rozładowanie akumulatora, nie unieruchomić i jego. Nie należy jednak wprowadzać silnika na podwyższone obroty – grozi to nadmiernym obciążeniem alternatora i uszkodzeniem go!
Po podłączeniu kabli warto chwilę poczekać z uruchamianiem silnika – w tym czasie pusty akumulator szybko się ładuje. Ile czekać? Przynajmniej kilkadziesiąt sekund, ale lepiej kilka minut.
Uruchamiamy! Jeśli się uda, możemy odłączyć kable, ale znów: jeśli mamy czas, warto poczekać z tym jeszcze 2-3 minuty. Odłączamy najpierw czarny kabel od ujemnych zacisków baterii, starając się nie zaiskrzyć w pobliżu ładującego się akumulatora (ryzyka nie ma, jeśli znajduje się on w pewnym oddaleniu albo np. w bagażniku). Teraz możemy jechać, pamiętając, żeby jak najszybciej doładować akumulator uruchomionego auta za pomocą prostownika.
Booster kieszonkowy? Albo szybko, albo wcale!
A jak uruchamiamy samochód za pomocą boostera (tzw. powerbanka)? Różnica polega na tym, że jeśli mamy mały samochodowy powerbank z bateriami Li-ion, to urządzenie to jest w stanie w krótkim czasie oddać dużo energii, ale jej zasób jest bardzo ograniczony. Dlatego po podłączeniu powerbanka do pustego akumulatora należy jak najszybciej podjąć próbę uruchomienia silnika – w tej sytuacji nie czekamy. Uwaga: powerbank z bateriami Li-ion powinien być przed awaryjnym rozruchem auta naładowany do pełna, a przynajmniej w 70 proc. To dlatego, że wyjście wysokoprądowe powerbanka jest zwykle niezabezpieczone przed pełnym rozładowaniem, a nadmierne rozładowanie ogniw Li-ion grozi tym, że „spuchną”, rozsadzając obudowę urządzenia.