Częstotliwość automatycznej regeneracji filtra cząstek stałych, wbrew pozorom, nie jest dobrym wskaźnikiem jego kondycji. Czasem przyczyną szybkiego zapełniania DPF-a wcale nie jest jego zużycie.
W niektórych samochodach o rozpoczęciu procesu regeneracji filtra cząstek stałych informuje kontrolka lub komunikat na desce rozdzielczej, w innych system jest skonfigurowany tak, by kierowca nie był niepokojony przez fakt automatycznej regeneracji filtra, w każdym razie dopóki system jest w stanie sobie sam poradzić z usuwaniem nadmiernej ilości sadzy. Niemniej bardziej czujni kierowcy doskonale wiedzą, kiedy system się oczyszcza i nawet próbują mu pomóc, np. przez unikanie wyłączania silnika w trakcie trwania procesu. Objawy wypalania filtra to wzrost obrotów biegu jałowego silnika, samoczynne włączanie się prądożernych elementów wyposażenia, np. podgrzewania szyb i lusterek w celu zwiększenia obciążenia silnika, czasowa dezaktywacja układu start-stop, itp. Jest naturalne, że gdy częstotliwość automatycznej regeneracji filtra zaczyna rosnąć, właściciel auta zaczyna się niepokoić: być może jest on już zużyty i trzeba wkrótce coś z nim zrobić (w polskich warunkach rzadziej oznacza to wymienić, częściej usunąć). Tymczasem wyraźne skrócenie dystansu pomiędzy procesami wypalania sadzy i wzrost spalania faktycznie może oznaczać zużycie filtra cząstek stałych, ale wcale nie musi.
Wypalanie sadzy w układzie z filtrem cząstek stałych rozpoczyna się wtedy, gdy czujniki ciśnienia przed i za filtrem stwierdzą graniczne ograniczenie drożności filtra. Tempo, z jakim filtr się zapełnia, zależy od dwóch kwestii: pojemności filtra i ilości sadzy, jaką produkuje silnik. Jeśli chodzi o tę drugą kwestię, to naturalne jest, że w miarę zużycia układu wtryskowego Common Rail w procesie spalania paliwa powstaje w silniku coraz więcej sadzy, co ma różne negatywne konsekwencje, jak choćby właśnie przyspieszone zatykanie filtra DPF. Gdyby wyeliminować nadmierną emisję sadzy, np. poprzez regenerację zużytych wtryskiwaczy, być może filtr DPF mógłby bez problemu popracować jeszcze np. kilkadziesiąt tys. km! Powiecie: ale przecież taniej i do tego raz na zawsze można rozwiązać problem, wycinając filtr! Otóż nie do końca. Wprawdzie pozbywając się filtra, likwidujemy najbardziej odczuwalny objaw usterki, ale nie zmniejszamy przez to emisji sadzy, która w zwiększonej ilości dostaje się do oleju silnikowego i przyczynia się do przyspieszonej degradacji silnika! Czasem zdarza się też tak, że nadmierna emisja sadzy wynika z uszkodzenia jednego lub kilku podzespołów elektronicznych silnika i wystarczyłoby to naprawić, by niepokojące objawy zużycia DPF-a ustąpiły całkowicie!
Może jednak być i tak, że wysoka częstotliwość wypalania sadzy wynika rzeczywiście ze zużycia filtra. Choć na oko nie jesteśmy w stanie tego ocenić, to w warsztacie jest to możliwe i wcale nie trzeba w tym celu rozbierać układu wydechowego. Otóż z zapisów sterownika silnika można odczytać czas regeneracji filtra i na tej podstawie – porównując go z czasem wzorcowym – określić stan filtra. Zasada jest prosta: w miarę zużycia filtra czas jego regeneracji się skraca, gdyż jest coraz mniej sadzy do usunięcia. Jak to możliwe? Otóż w filtrze w miarę użytkowania gromadzi się i sadza, którą układ sukcesywnie wypala, jak i popioły, których usunąć nie sposób. Im w filtrze więcej popiołów, tym mniej miejsca na sadzę. Mniej sadzy to krótszy czas regeneracji (wypalania) filtra!
Jaki z tego wniosek? Zanim pozwolicie rozwiązywać problemy swojego samochodu tzw. tunerom, którzy bez zastanowienia wycinają filtry cząstek stałych, obiecując, że rozwiązują wasze problemy, warto upewnić się u fachowców, co tak naprawdę jest przyczyną niepokojących objawów: może filtr, a może coś zupełnie innego.