Nadmierna emisja spalin daje o sobie znać na obowiązkowym przeglądzie, gdy dociekliwy diagnosta po użyciu analizatora spalin odmawia dopuszczenia auta do ruchu, albo na ulicy – gdy spaliny nabierają koloru, stają się widoczne. Czasem zaczyna się świecić kontrolka usterki silnika, choć wszystko – jak się wydaje – działa, jak należy
Elementem, który domyślnie bywa posądzany – często niesłusznie – o to, że jego zużycie spowodowało nadmierną emisję spalin, jest katalizator. W rzeczywistości katalizatory są dość trwałe, z reguły trwalsze niż inne elementy będące wprost odpowiedzialne za skład mieszanki paliwowo-powietrznej i w efekcie za to, jak wygląda emisja spalin. Katalizatory owszem, ulegają uszkodzeniu, najczęściej jednak z powodu uderzeń w przeszkodę albo szoku termicznego – wtedy zaczyna się wykruszać ich wkład ceramiczny, co zresztą słychać – silnik staje się głośniejszy, katalizator, jeśli się nim potrząśnie, brzęczy.
Częściej problemy stwarza sonda lambda – z reguły już po 150 tys. km nie trzyma parametrów fabrycznych, po 200-250 tys. km nadaje się do wyrzucenia, choć nierzadko jedynym eksploatacyjnym objawem jej niesprawności jest zwiększone nieco zużycie paliwa. Działanie sondy można z grubsza sprawdzić, nie trzeba jej wymieniać całkiem w ciemno.
Nadmierna emisja spalin równie często jest wynikiem niesprawności, zużycia przepływomierza. Nie każdy zdaje sobie sprawę z tego, że przepływomierz również ma ograniczoną trwałość i z czasem precyzja jego działania się pogarsza. Może on nagle ulec uszkodzeniu, powodując zgaśnięcie silnika, ale może też po prostu działać nieprecyzyjnie, powodując wzrost spalania i emisji spalin. Na dobrą sprawę, czego prawie nikt nie robi, w 10-letnim samochodzie należałoby wymienić i przepływomierz, i sondę lambda.
Bywa jednak, że wymiana sondy lambda daje poprawę na chwilę – np. prawidłowa emisja spalin utrzymuje się przez 5 tys. km, a potem zapala się kontrolka silnika spowodowana usterką sondy, albo pogarsza się np. emisja węglowodorów. W skrajnych przypadkach silnik wchodzi w tryb awaryjny. Jeśli tak się dzieje, to można się spodziewać, że kolejna sonda też nie wytrzyma dłużej (chyba, że popełniono błąd przy jej montażu, zdarza się zwłaszcza w przypadku sond uniwersalnych). Przyczyną następujących zbyt szybko usterek sond lambda może być np. spalanie przez silnik nadmiernej ilości oleju. Spalanie nadmiernej ilości oleju to już temat dotyczący zużycia silnika – albo samych uszczelniaczy zaworowych (niby mniejszy problem, ale w sumie ich wymiana wymaga dużego nakładu pracy, a więc pociąga za sobą koszty), albo pierścieni tłokowych, których wymiana może być nieopłacalna. Jeśli więc trzeba ciągle dolewać do silnika oleju, nie ma się co dziwić, że emisja spalin jest, jaka jest. Jeżeli natomiast silnik nie spala nadmiernej ilości oleju, warto sprawdzić działanie sondy lambda i przepływomierza, a jeśli mają za sobą 200 tys. km, po prostu wymienić te elementy. Ten wydatek ma szansę zwrócić się stosunkowo szybko – będziemy przejeżdżać dłuższy dystans na tej samej ilości paliwa, a przy okazji na obowiązkowym przeglądzie diagnosta nie będzie miał powodu, by odmówić autu dopuszczenia do ruchu. Bywa, że swój wkład w kiepski skład spalin mają świece zapłonowe, ale to rzadziej – najczęściej zbyt rzadka ich wymiana powoduje usterki cewek czy całych modułów zapłonowych.
Na koniec słowo o samochodach na gaz: w przypadku zasilania gazowego trwałość układów katalitycznych okazuje się znacznie krótsza i zbiór elementów, które trzeba sprawdzić, gdy pojawia się nadmierna emisja spalin, jest większy. Już sam zbyt ubogi skład mieszanki powoduje drastyczny wzrost emisji węglowodorów i wzrost temperatury w układzie wydechowym – instalację trzeba ustawiać tak, jak nakazuje instrukcja – zwykle co 10-15 tys. km.