Jeśli przy pierwszych przymrozkach rozrusznik zwalnia, a silnik nie odpala, to… domyślnie przyjmujemy, że za ten stan odpowiada zużyty akumulator. Tymczasem nie zawsze tak jest. Przyczyna może być zupełnie inna
Jeśli nie akumulator to… może rozrusznik? Niższa prędkość obrotowa, większe opory i wyższe zużycie energii to naturalne objawy zużycia rozrusznika. To usterka, której raczej nie należy spodziewać się w samochodach w miarę nowych, co jednak nie znaczy, że w autach kilkuletnich należy ją z całą pewnością wykluczyć.
Zużycie rozrusznika przychodzi z wiekiem i przebiegiem. Objawy są niekoniecznie oczywiste: rozrusznik zwalnia dokładnie tak, jak w sytuacji, gdy jest on sprawny, lecz brakuje prądu. Co więcej, jeśli użyjemy kabli rozruchowych albo boostera, to może to doraźnie pomóc – silnik odpali. Tak samo jak może pomóc wymiana akumulatora na nowy, choć podstawowy problem wcale nie leży po jego stronie. Mechanicznie zużyty rozrusznik – tak często bywa – ma tak wysokie wewnętrzne opory, że potrzebuje znacznie więcej prądu niż rozrusznik sprawny. Wówczas lekko zużyty akumulator, który w aucie ze sprawnym rozrusznikiem mógłby posłużyć jeszcze długo, poddaje się. Żeby było jasne: w warunkach, w których pojawia się ponadstandardowe zużycie energii elektrycznej, zużycie akumulatora także przyspiesza. Może pojawić się „błędne koło”: wymieniamy stary akumulator, który nie daje już rady, nowy pracuje przez jakiś czas bez problemu i… też się psuje. Znowu go wymieniać?
Problemy z przepływem prądu
Dokładnie takie same objawy (rozrusznik słabo kręci, akumulator ledwo zipie) może dawać uszkodzona instalacja elektryczna, np. nadłamany kabel masowy. I znów: nowiutki akumulator będzie sprawować się lepiej, ale znów krótko. Być może wymiana starego akumulatora na nowy wcale nie ma sensu?
Zanim wymienisz, sprawdź, co się dzieje
Najprostszym sposobem poradzenia sobie we własnym zakresie z problemem słabo działającego rozrusznika jest wymiana akumulatora we własnym zakresie – w ciemno. Ale czy zawsze jest to rozwiązanie optymalne? Niekoniecznie! Może się zdarzyć, że w naszym samochodzie warunki pracy akumulatora są tak złe, że wytrzyma on kilka miesięcy, może rok… Z tego względu wielu producentów akumulatorów, udzielając gwarancji na produkt, wymaga albo przynajmniej zaleca sprawdzenie instalacji samochodu przed montażem nowej baterii. Jeśli rezygnujemy z tego, to nas własną odpowiedzialność: gdy akumulator zużyje się przed upływem gwarancji, nie dostaniemy nowego za darmo. Producent bez trudu stwierdzi zużycie akumulatora, które nie jest wadą fabryczną. Oznacza to, że kupno nowego akumulatora i montaż go w zepsutym aucie jest zwykłą stratą pieniędzy.
Przed podjęciem decyzji o wymianie akumulatora najlepiej podjechać do warsztatu na krótki test: za pomocą specjalnego miernika można z dość dużą dokładnością ocenić stopień zużycia akumulatora. Warunek dużej dokładności testu: akumulator nie powinien być rozładowany.
Dwa lata i zużyty akumulator? Za szybko!
Jeśli jest akumulatora wykaże, że jest on w dobrym stanie, sprawa jest jasna: usterki szukamy gdzie indziej: może właśnie problemem jest rozrusznik?
A jeśli akumulator jest zużyty? Czas na wywiad z właścicielem auta: jak długo użytkowany był akumulator – rok, dwa? Jeśli tak krótko, warto pomierzyć instalację elektryczną samochodu, czy aby na pewno jest sprawna. Zużycie akumulatora po roku eksploatacji to dość „podejrzana” sytuacja. Trzy-pięć lat? Wtedy też warto upewnić się, czy np. układ ładowania akumulatora jest w porządku, niemniej im dłuższy okres używania akumulatora, jaki upłynął do jego zużycia, tym bardziej prawdopodobne, iż jest to jedyny problem.
Reasumując…
Bardzo często wymiana akumulatora „w ciemno” jest błędem: albo nie pomaga, albo pomaga na krótko, bo źródło usterki tkwi gdzie indziej. Może to być w każdym razie strata pieniędzy.