Nie ma dużego znaczenia, czy używany samochód, który sprzedajemy, brał udział w wypadku w okresie, gdy był naszą własnością, czy wcześniej. Kupującego ten samochód zawsze chronią przepisy o rękojmi za wady towaru. Przepisy te dotyczą nie tylko profesjonalnych handlarzy, lecz także sprzedawców prywatnych i mogą sprawić nam mnóstwo kłopotów. Czy to oznacza, że nie da się bezpiecznie sprzedać używanego samochodu, który jest powypadkowy albo w znacznej mierze zużyty?
Przepisy dotyczące odpowiedzialności sprzedawcy za wady towaru – wszelkiego towaru, w tym używanych samochodów – są szczególnie surowe dla sprzedawców profesjonalnych. W największym skrócie: jeśli samochód nie jest taki, jak w opisie, albo ma poważne wady, o których sprzedawca nie poinformował kupującego, to kupujący może zażądać bezpłatnego usunięcia tych wad. Jeśli wad nie da się usunąć, to kupujący może odstąpić od umowy.
Dotyczy to wszelkich poważnych problemów, który ujawnią się w ciągu 2 lat od zawarcia umowy kupna. Ważne: chodzi o wady, które ujawniły się w ciągu 2 lat od zawarcia umowy. Jeśli kupujący zgłosi się do sprzedawcy po tym terminie, ale stwierdzi i jest w stanie to udowodnić, że wada ujawniła się przed upływem drugiego roku, to wciąż sprzedawca ponosi odpowiedzialność za te wady.
Widziały gały, co brały? Ta zasada nie działa!
Co ważne, sprzedawcy nie chroni zapis w umowie, że kupujący zapoznał się ze stanem samochodu. Nie ma też możliwości, aby handlarz czy komis napisał w umowie, że rękojmia za wady pojazdu go nie dotyczy. Przy transakcji pomiędzy profesjonalistą i osobom fizyczną, jeśli umowa dotyczy samochodu używanego, okres rękojmi można skrócić do roku, ale nie bardziej. Nie ma też znaczenia, czy sprzedawca wiedział o wadzie, np. że samochód jest powypadkowy, czy też nie wiedział. Przyjmuje się, że skoro jest zawodowcem w swojej branży, to takie rzeczy powinien wiedzieć.
Ciekawostka: zdarzają się wyroki sądów, które zapadają po 3-4 latach i na ich podstawie sprzedawcy, którzy wcześniej nie chcieli dobrowolnie zgodzić się na zwrot samochodu i zapłaconej ceny, muszą wypłacić swojemu klientowi kwotę nawet 2-krotnie wyższą od tej, którą otrzymali za samochód. Wynika to z zasądzonych odsetek, konieczności zwrotu wszelkich kosztów związanych z samochodem, w tym napraw, kosztów sądowych, itp.
A co ze sprzedawcami prywatnymi? To zależy
Sytuacja sprzedawców, którzy pozbywają się swojego prywatnego samochodu, jest nieco lepsza. Jest jednak warunek: nie wolno kłamać, a zwłaszcza nie wolno kłamać w sposób, który zostawia ślady. Jeśli ktoś pisze w ogłoszeniu, że samochód jest bezwypadkowy albo „nie wymaga nakładów finansowych”, a w rzeczywistości okazuje się, że samochód jest powypadkowy albo że wymaga rozlicznych napraw, to jako sprzedawca jest na straconej pozycji. W takiej sytuacji powinien jak najszybciej dogadać się z nabywcą samochodu: obniżyć cenę, zapłacić za niezbędne naprawy albo wycofać się z transakcji i zwrócić kupującemu pieniądze, w tym wszelkie koszty związane z samochodem: składkę ubezpieczeniową, rachunki z warsztatu, opłaty urzędowe, itp. W przeciwnym wypadku sprzedającemu grozi zapłata wszystkich tych kwot powiększonych o odsetki, koszty sądowe oraz wynagrodzenia prawników.
Wystarczy jednak przy zawieraniu umowy wyraźnie poinformować kupującego o wadach samochodu, aby o jakichkolwiek uzasadnionych roszczeniach kupującego nie było mowy. A przy najmniej – to podstawa – nie kłamać i nie zmyślać.
Rękojmia to nie gwarancja, ale…
Ważna rzecz: zapis w umowie mówiący o tym, że „kupujący zapoznał się ze stanem technicznym samochodu” nie chroni sprzedającego wadliwe auto w wystarczającym stopniu. Ale już informacja, że np. samochód wymaga napraw blacharskich – tak. Wtedy – jeśli kupujący wróci i powie, iż myślał, że stan samochodu jest lepszy – to on będzie na straconej pozycji: dostał informację, zaryzykował, jego problem.
Warto też wiedzieć, że o ile komis nie ma możliwości skrócić trwania rękojmi poniżej roku, to już w umowie pomiędzy osobami fizycznymi jest to jak najbardziej możliwe. Wystarczy napisać: „zapisy dotyczące rękojmi zawarte w Kodeksie cywilnym nie mają zastosowania to niniejszej umowy”. Tylko – to też ważne – taki zapis rzeczywiście wyłącza rękojmię, ale nie chroni sprzedawcy, który dopuścił się oszustwa. Jeśli sprzedawca świadomie skłamał na temat samochodu i można mu to udowodnić, to zawsze może być pociągnięty do odpowiedzialności.