Poza tym, że problem z uruchomieniem samochodu na prąd może wynikać z niemal dowolnej usterki elektrycznej albo elektronicznej wymagającej diagnostyki oraz interwencji specjalistycznego serwisu, są sytuacje typowe, które jest dość łatwo wytłumaczyć i niemal z góry wiadomo, czego się można spodziewać
Przekręcasz kluczyk i nic się nie dzieje. Ponawiasz próbę – to samo. Czy to możliwe, aby samochód elektryczny pozostawiony na dwa tygodnie urlopu zepsuł się od stania w garażu? Czy to możliwe, aby rozładował się naładowany przed wyjazdem do pełna akumulator trakcyjny?
Samochód na prąd ma dwa akumulatory
Choć to może wydawać się dziwne, samochód elektryczny najczęściej ma dwa akumulatory. Jeden z nich zbudowany jest z ogniw Li-ion i służy do zasilania silnika. Drugi to zwykły akumulator kwasowo-ołowiowy, który zapewnia energię potrzebną do zasilania elektroniki, przekaźników, świateł i niektórych elementów wyposażenia samochodu. O ile absolutnie nie ma szans, aby w ciągu kilku-kilkunastu dni doszło do samorozładowania baterii trakcyjnej (zasilającej napęd samochodu), to już w przypadku akumulatora kwasowo-ołowiowego, zwłaszcza jeśli jest to akumulator o bardzo niewielkiej pojemności, jest to jak najbardziej prawdopodobne i zdarza się. Co ciekawe, w większości przypadków akumulator pomocniczy nie ładuje się automatycznie na postoju, korzystając z energii zgromadzonej w akumulatorze trakcyjnym. „Duży” akumulator może być pełny, a „mały” akumulator w tym czasie może ulec rozładowaniu.
Pusty mały akumulator i nigdzie nie jedziesz!
Rozładowanie akumulatora pomocniczego zwykle uniemożliwia uruchomienie samochodu elektrycznego. Czy można zatem „odpalić” go na pych! Nic z tych rzeczy! Można natomiast… „pożyczyć” prądu. Jeśli naprawdę rozładował się akumulator pomocniczy, należy go odszukać i naładować albo… na chwilę podłączyć prąd np. z akumulatora innego samochodu, w dokładnie taki sam sposób w jaki pożyczamy prądu zimą, by uruchomić silnik spalinowy. Uwaga: niektórzy producenci aut na prąd zabraniają korzystania z boosterów i innych podobnych urządzeń!
„Duży” akumulator może się zablokować
Akumulator trakcyjny w samochodzie na prąd to nie tylko same ogniwa połączone w odpowiednim porządku, to także chłodzenie i rozbudowana elektronika, która tworzy wielopoziomowe zabezpieczenia przed przegrzaniem, zwarciem, nadmiernym rozładowaniem, przeładowaniem, itp. Elektronika ma także obowiązek zareagować, gdy samochód weźmie udział w kolizji. Zdarza się, że stosunkowo niewielka kolizja powoduje, że obok np. rozbitej lampy pojawia się problem z uruchomieniem napędu. Nie działa i już!
Jeśli mieliście kolizję „elektrykiem” i samochód nie chce jechać, to prawdopodobnie doszło nie tyle do uszkodzenia napędu, ile do intencjonalnego zablokowania akumulatora trakcyjnego. Innymi słowy: zadziałał system zabezpieczeń.
W razie kolizji (zabezpieczenia są różne – mogą być powiązane z uruchomieniem airbagów albo z wystąpieniem przeciążenia) układ zabezpieczający wysyła do sterownika baterii sygnał blokujący. W sterowniku pojawia się błąd stały, którego nie można w prosty sposób skasować. Może się zdarzyć, że nie może tego zrobić nawet autoryzowany serwis, w każdym razie nie każdy serwis. Jeśli doszło do zablokowania akumulatora, musi on trafić (przy mniejszych szkodach wraz z samochodem) do specjalnego centrum naprawy i regeneracji akumulatorów, które organizują producenci takich aut. W akumulatorze muszą być sprawdzone wszystkie elementy i w razie jakichkolwiek niesprawności wymienione. Akumulatory trakcyjne naprawia się (co prawda, nie w każdym aucie jest to możliwe), wymieniając poszczególne ich moduły, co czasem jest na tyle kosztowne, że starsze auta na prąd można bardzo tanio kupić, tyle że właśnie bez akumulatora. Zdarza się, że z powodu kosztów takie auta nie wracają na drogi już nigdy – uważajcie, zanim kupicie taki lekko uszkodzony samochód!