Na opakowaniach większości płynów chłodniczych przeczytamy, że są one mieszalne z każdym innym płynem albo „z każdym innym kolorem” płynu do chłodnic. I faktycznie płyny do chłodnic można mieszać, jednak po pierwsze, tylko doraźnie, a po drugie… nie zawsze.
Płyny chłodnicze mogą różnić się pomiędzy sobą bazą (czyli rodzajem glikolu, z którego zostały wyprodukowane), rodzajem użytych dodatków antykorozyjnych (występują płyny krzemianowe, bezkrzemianowe, hybrydowe i inne), zawartością tańszych substancji zastępujących glikol oraz kolorem. Spośród wymienionych parametrów, jakie wyróżniają płyny chłodnicze, najmniej istotny jest kolor, który – paradoksalnie – dla wielu właścicieli aut wydaje się decydujący, zwłaszcza, jeśli nie zamierzają wymieniać płynu w chłodnicy, tylko uzupełnić jego ubytek.
Są takie płyny chłodnicze, które oferowane są w kilku wersjach kolorystycznych – jedyną różnicą pomiędzy wersjami tego samego płynu jest rodzaj zastosowanego barwnika. W takim przypadku można przyjąć, że płyny te są całkowicie mieszalne ze sobą i jedyne niepożądane zjawisko, które może wystąpić, to powstanie płynu o „dziwnym” kolorze. Nie ma to w praktyce znaczenia.
Gorzej, jeśli zmieszamy płyny chłodnicze wyprodukowane z różnych glikoli. Glikol etylenowy i propylenowy mają inną gęstość i w przypadku pomiaru ich temperatury krystalizacji wymagają użycia różnych areometrów czy też innej skali na bardziej zaawansowanych przyrządach do pomiaru przydatności płynu. W praktyce po zmieszaniu płynów zrobionych z różnych glikoli w warunkach warsztatowych nie da się zmierzyć, jak odporny na zamarzanie jest nasz płyn. Wyniki pomiaru mogą okazać się całkowicie błędne i groźne nie tylko zimą: jeśli latem mechanik błędnie stwierdzi, że płyn w chłodnicy ma za wysoką temperaturę krystalizacji, to dojdzie do wniosku, że jest on nadmiernie rozrzedzony wodą i doda koncentratu. W płynie będzie od tego momentu więcej glikolu niż to niezbędne, a to z kolei spowoduje gorsze odprowadzanie ciepła. Na szczęście płyny chłodnicze dostępne w Polsce (z pewnością ponad 90 proc.) to produkty zrobione na glikolu etylenowym.
Podstawowym jednak problemem jest mieszanie różnych dodatków antykorozyjnych zawartych w płynach. Wiele z nich nawzajem ogranicza swoje działanie, a w przypadku zmieszania płynu starszej generacji wykonanego w technologii IAT z płynem OAT (obecnie coraz powszechniej stosowana technologia wytwarzania płynów do chłodnic) może dojść do wytrącenia się osadów, które odkładają się na wewnętrznych ściankach chłodnicy i dość trwale ograniczają jej wydajność. Mogą też pojawić się procesy korozyjne.
Płyny chłodnicze mają na opakowaniach informacje o ich pełnej mieszalności z innymi płynami, ale często także zastrzeżenia, że producent gwarantuje np. 5-letnią przydatność płynu tylko pod warunkiem, że nie zostanie zmieszany z innym „gorszym” płynem. Oznacza to ni mniej ni więcej tylko to, że płyny chłodnicze są mieszalne, ale tylko doraźnie. Nic się nie stanie, jeśli z powodu wycieku dolejemy do chłodnicy dowolny inny rodzaj płynu do chłodnic, prawdopodobnie nie zaszkodzi także kilkutygodniowe czy kilkumiesięczne korzystanie z mieszaniny dwóch różnych płynów do chłodnic. Pomieszane płyny chłodnicze mogą jednak mieć znacznie krótszą przydatność niż czysty płyn jednego rodzaju i warto mieć tego świadomość. Jeśli nie chcemy, by silnik naszego auta przegrzewał się w czasie upałów, weźmy na poważnie inny fragment instrukcji zamieszczony na większości „dowolnie mieszalnych” płynów do chłodnic: stary płyn najlepiej zlać, układ przepłukać wodą lub też wodą z dodatkiem środka do płukania chłodnic, następnie układ napełnić nowym płynem do chłodnic wysokiej jakości i… zapomnieć o problemie z płynem na kilka lat. By zaś uniknąć mieszania różnych płynów, w razie wątpliwości niewielkie ubytki wynikające z odparowania uzupełniajmy wodą.