Samochodowa klimatyzacja, która pozostawała bezczynna przez pół roku, może się nie włączyć bez interwencji serwisu. Jest to układ wyjątkowo wrażliwy na bezczynność
Samochodowa klimatyzacja bardzo źle znosi bezczynność i w autach, w których nie pracuje ona domyślnie przez cały lub niemal cały czas (dotyczy to większości samochodów kilkuletnich i starszych), po zimie – jeśli nie włączaliśmy jej choć raz na dwa tygodnie – może się nie uruchomić. Rzecz w tym, że szczelność układu gwarantuje krążący czynnik wymieszany z odpowiednią ilością oleju. Gdy czynnik przez dłuższy czas nie krąży w układzie, może dojść do jego rozwarstwienia, a potem pojawiają się nieszczelności i czynnik zwyczajnie ucieka on z układu, a klimatyzacja przestaje działać. W bardzo wielu autach niedobór czynnika powoduje, że klimatyzacja się nie załącza, co ma chronić kompresor przed zatarciem; są jednak i takie rozwiązania, w których nie ma tego typu zabezpieczeń i nieszczelność, do której może dojść z różnych przyczyn, powoduje w większości przypadków usterkę kompresora.
Zdarza się i tak, że klimatyzacja po zimie, nawet jeśli jej nie uruchamialiśmy przez 6 miesięcy, pozostaje sprawna. Mimo to, gdy robi się ciepło i włączamy klimę, z kratek nawiewu leci ciepłe powietrze. To możliwe – to, co interpretujemy jako usterkę klimatyzacji, może być awarią sterowania układu ogrzewania (czyli elektroniki, np. czujników temperatury) albo np. elektrozaworów odpowiedzialnych za otwieranie i blokowanie dopływu gorącej cieczy do nagrzewnicy.
Najczęściej jednak klimatyzacja, która się nie uruchamia, jest po prostu pusta lub występuje w niej ubytek czynnika na tyle duży, że układ się nie włącza. Jak się o tym przekonać? Jest tylko jeden sposób: sprawdzenie ciśnienia gazu w układzie. Najczęściej robi się to za pomocą automatycznych stacji do obsługi układów klimatyzacji, które wykonują standardową operację polegającą na odessaniu płynu z układu i zmierzeniu jego ilości, następnie wytwarzają w układzie podciśnienie w celu sprawdzenia, czy jest szczelny, a jeśli klimatyzacja okaże się szczelna, zostaje napełniona gazem. Na marginesie: obecnie nawet stosunkowo nieduży ubytek czynnika (powyżej 40 gram), który w wielu wypadkach można uznać za naturalny, wymusza na warsztacie przeprowadzenie naprawy układu klimatyzacji – tzn. naprawę wymuszają przepisy. Oczywiście, jeśli układ jest według doświadczonego mechanika sprawny, nie ma co w nim naprawiać, niemniej w takiej sytuacji po naprawie musi pozostać ślad w dokumentach – nie zdziwcie się, jeśli na rachunku zobaczycie pozycję: „naprawa klimatyzacji”, podczas gdy operacja polegała tylko na kontroli szczelności i napełnieniu układu.
Jest i druga, w pewnych sytuacjach lepsza, ale bardziej czasochłonna i droższa metoda kontroli szczelności układu klimatyzacji: nie wytwarza się w niej podciśnienia, tylko napełnia neutralnym gazem (np. azotem), podłącza manometry i czeka: spadnie ciśnienie, czy też nie?
Niezależnie od tego, czy mamy do czynienia z usterką mechaniczną albo elektroniczną klimatyzacji, czy też ze zwykłym ubytkiem czynnika spowodowanym długotrwałym brakiem serwisu albo nieużywaniem klimatyzacji, nie jest to rzecz, z którą użytkownik samochodu może sobie poradzić sam. Przy układach wykorzystujących gazy cieplarniane lub inne niebezpieczne substancje mogą pracować tylko wykwalifikowani mechanicy w warsztatach posiadających odpowiednie certyfikaty. Gdybyście nawet chcieli kupić sobie na prywatny użytek butlę z czynnikiem do klimatyzacji, nikt wam jej nie sprzeda, a przynajmniej nie powinien. Warto też mieć świadomość, że w przypadku nowoczesnych klimatyzacji wykorzystujących czynnik r1234yf niefachowa obsługa prowadzi do ogromnych strat – sam czynnik krążący w układzie wart jest z reguły 1000 zł i więcej! Zaniedbania zaś powodują, że nie tylko nowe klimatyzacje psują się, i to poważnie, ich usterka oznacza w większości przypadków także unieruchomienie samochodu.