Jeśli butelkę z dodatkiem zapobiegającym żelowaniu oleju napędowego wieczorem włożycie do zamrażalnika, do rana prawdopodobnie przejrzysty, ciemny płyn zamieni się w jasną, sztywną masę, której nie da się wylać z butelki. Czy coś takiego może w ogóle działać?
Antyżel (zwany też depresatorem) – preparat „przystosowujący” paliwo dieslowskie do niskich temperatur, owszem, zadziała, jednak pod warunkiem zastosowania go w odpowiednich warunkach. Będzie skuteczny (o kilka stopni obniży temperaturę blokowania filtra paliwa przez olej napędowy), jeśli dodamy go do paliwa zanim zacznie się w nim proces mętnienia. Sam w sobie antyżel nie jest odporny na silny mróz – przed zmieszaniem z paliwem może zmętnieć, choć po ponownym ogrzaniu znów stanie się płynny i zdatny do użytku.
Zmętnienia paliwa nie należy mylić ze stanem, w którym wytrącające się z niego kryształki parafiny są na tyle duże, że zatykają filtr paliwa i uniemożliwiają jazdę. Polska norma przewiduje, że temperatura blokowania zimnego filtra paliwa przez zimowy olej napędowy musi być równa lub niższa niż -20 stopni Celsjusza. Norma ta nie mówi jednak o temperaturze mętnienia (temperatura CP – Cloud Point), która jest wyższa od temperatury blokowania filtra paliwa o kilka, czasem nawet ponad 10 stopni Celsjusza. Zimowy olej napędowy może mętnieć np. przy -7 stopniach Celsjusza. Jeśli do takiego paliwa dodamy antyżelu, to jest ryzyko, że w niczym nie pomoże – i paliwo, i dodany antyżel będą podatne na dalsze mętnienie, wytrącanie się parafiny. Jest to proces odwracalny, jednak wymaga ogrzania paliwa. Z całą pewnością antyżel nie jest lekarstwem dla samochodu, który nie może już jechać z powodu parafiny, która wytrąciła się z paliwa. Pomoże tylko ciepły garaż i trochę czasu!
Jeżeli antyżelu dodamy do oleju napędowego o temperaturze dodatniej (np. od razu po zatankowaniu) – to co innego. Antyżel spełni swoją rolę i ON, który nadaje się do użytku przy mrozie rzędu -15 stopni Celsjusza, będzie wystarczająco płynny np. do -25 stopni Celsjusza. Warto wiedzieć, że wiele nowoczesnych diesli źle znosi mętnienie paliwa i to, że zimowe paliwo dieslowskie na styk spełnia polską normę (-20 stopni Celsjusza) wcale nie znaczy, że każdy samochód w takiej temperaturze zadowoli się tym paliwem.
Długotrwałe, silne mrozy stają się rzadkością, jednak zimą warto śledzić prognozę pogody i w sytuacji, gdy idzie mróz, najlepiej zatankować dobre paliwo premium o zwiększonej odporności na niskie temperatury (w praktyce z domieszką optymalnie dobranego antyżelu, ale być może także z zmniejszoną zawartością biokomponentów, które obniżają jakość paliwa). Jeśli zaś mamy normalne paliwo, to najlepiej antyżel stosować zapobiegawczo, jeszcze gdy nie jest bardzo zimno, albo… wcale.
Kupowanie i stosowanie przy każdym tankowaniu jednorazowej dawki antyżelu za kilkanaście zł nie jest na pewno szkodliwe, ale z pewnością nieekonomiczne. Kierowcy jeżdżący w góry albo mieszkający w zimniejszych regionach lepiej wychodzą na kupowaniu dużych opakowań koncentratu do diesli – litrowa butelka preparatu na 1000 litrów paliwa kosztuje mniej więcej tyle co dwie-trzy jednorazowe dawki na zbiornik o pojemności 60 litrów.
Jeśli już mamy taką dużą butelkę antyżelu przewidzianą dla kierowców ciężarówek, powinniśmy postarać się o precyzyjne dawkowanie – najlepiej o dużą strzykawkę z rurką. Lanie „z gwinta” oznacza w praktyce przedawkowanie preparatu, a to wcale nie pomaga. Najlepiej antyżel stosować dokładnie w takich dawkach, jak zaleca jego producent – ani mniej, ani więcej.