Rozważając kwestię wymiany oleju w silniku wyłącznie od strony kosztów, tryb wydłużonych przebiegów pomiędzy wymianami opłaca się albo nie – to zależy, w jakim wieku jest auto i jak długo zamierzamy nim jeździć.
W ostatnich latach pojawiło się na rynku sporo samochodów, w których – zgodnie z wymaganiami producenta – olej można wymieniać rzadziej nawet niż co 30 tys. km. Zdarzają się interwały pomiędzy wymianami oleju określane na 38, 40, a nawet 50 tys. km! W pewnych sytuacjach tak rzadki serwis auta kupionego jako nowe może się opłacać zgodnie z zasadą: każda wymiana oleju kosztuje, a więc im rzadziej korzystamy z takich usług, tym więcej pieniędzy zostaje nam w kieszeni!
Co dobre dla auta, nie zawsze dobre dla kieszeni. Albo… wręcz przeciwnie
Gdyby silnik samochodu miał wybór, preferowałby wymianę oleju nie rzadziej niż co 10-15 tys. km w zależności od tego, w jakich warunkach pracuje. Częste zimne starty, ostra jazda w chwilę po uruchomieniu, jazda w korkach albo na krótkich odcinkach gdy olej nie ma szans się zagrzać – to powody, aby wymieniać olej częściej. Dla kontrastu pokonywanie długich tras z umiarkowaną prędkością zużywa olej znacznie wolniej, co jednak też nie znaczy, że po 30 tys. km lub wręcz po dłuższym dystansie ten olej jest wciąż dobry.
Tak czy inaczej producenci samochodów w wielu wypadkach dają użytkownikowi wybór: wymieniasz olej w trybie longlife (jeśli interwał ustawiony jest na 50 tys. km to prawie jak „nie wymieniasz”), albo okres pomiędzy przeglądami olejowymi dowolnie skracasz. Im częściej wymieniasz olej, tym więcej za to płacisz. Im rzadziej wymieniasz olej, tym bardziej psujesz samochód. Co się bardziej opłaca? To zależy od planów wobec pojazdu: jeżeli zamierzasz go sprzedać, to wymiana oleju (zwłaszcza niewymagana przez instrukcję obsługi) stanowi stratę. Jeśli planujesz go mieć dłużej, wymianę oleju można traktować jak inwestycję, która się opłaca.
Więcej na olej, mniej na naprawy
Przy wymianie oleju co 50 tys. km może się zdarzyć, że zanim samochód zasłuży na drugą wymianę oleju, do wymiany będzie np. turbosprężarka. Zanim przejedzie 150 tys. km, silnik może się zwyczajnie „skończyć”. Może, ale nie musi – niemniej ryzyko gwałtownie rośnie. Rzecz w tym, że niektórzy kupują samochód po to, by przejechać nim nie kilkadziesiąt, a np. 200 tys. km lub więcej, często już po zakończeniu gwarancji. W takim wypadku oszczędzanie na oleju na pewno się nie opłaca.
W dłuższym okresie na naprawy silnika można wydać wielokrotnie więcej niż na serwisy olejowe, nawet jeśli te serwisy wykonujemy co 10-15 tys. km. Jedna poważna naprawa podzespołu, którego kondycja zależy od stanu oleju w silniku, może kosztować tyle co kilkanaście wymian oleju! Przy odrobinie pecha – gdy do awarii turbosprężarki dołączy przedwczesne zużycie się teoretycznie wiecznego łańcucha rozrządu wraz z kołami i ślizgami z tworzywa sztucznego – różnica w wydatkach może być wyższa. Wtedy okazuje się, że oszczędność na wymianie oleju zemściła się.
Może być i tak, że silnik w naszym samochodzie po prostu któregoś dnia ulegnie tak poważnej awarii, że trzeba będzie szukać nowego.
Często wymieniasz olej – a co w zamian?
W zamian za wymianę oleju z rozsądną częstotliwością możesz przyjąć, że w twoim aucie jest wiele części, które mogą się zepsuć, ale nie silnik. W każdym razie ryzyko, że zepsuje się sam silnik, jest zredukowane do minimum. Dokładasz częstsze wymiany filtra paliwa – i możesz być tak samo spokojny o stan układu wtryskowego.
Tak to działa.