Opony

2017.03.28

Czy etykiety na oponach naprawdę ułatwiają optymalny wybór?

Etykiety na oponach pozornie są pomocne. Łatwo jednak wyobrazić sobie sytuację, w której nie tylko nie pomagają, lecz także mogą wprowadzać w błąd.

Unijne etykiety na oponach, które w zamierzeniu pomysłodawców miały ułatwić klientom wybór opon nie tylko dobrych, lecz także ekologicznych, to rzecz, delikatnie mówiąc, niedopracowana. Dlaczego?

Po pierwsze, etykiety na oponach opisują tylko wybrane trzy parametry (hamowanie na mokrej nawierzchni, hałaśliwość, opory toczenia), podczas gdy nie tylko nie są to najważniejsze parametry opon, lecz – co najważniejsze – zaledwie trzy spośród kilkunastu ważnych parametrów, które decydują o tym, czy opony są dobre, bezpieczne i warte zakupu – także z przyczyn ekonomicznych.

Po drugie, jakkolwiek norma, według której producenci wypełniają etykiety na oponach, wprawdzie dość precyzyjnie opisuje warunki testów, jednak są to wewnętrzne testy producentów, a nie jednej, obiektywnej instytucji. Łatwo sobie wyobrazić „naciąganie” niektórych wyników zwłaszcza przez mniej renomowanych producentów, co zresztą w sytuacji tysięcy różnych opon na rynku jest trudne do wychwycenia. Warto przecież uświadomić sobie, że etykiety na oponach opisują nie poszczególne modele opon, lecz każdy rozmiar i każdą wersję danego modelu osobno. Inne są wyniki opony w rozmiarze 195/65 R15, a inne tego samego modelu w rozmiarze 205/55 R 16. Nawet zmiana indeksu prędkości pociąga za sobą często zmianę parametrów opisanych na etykiecie.

Po trzecie, opona (zwłaszcza klasy premium) to – z całym szacunkiem dla sprzętu AGD – nieco bardziej złożony produkt niż pralka. W przypadku opon dobre osiągi w jednej konkurencji mogą oznaczać pogorszenie innych właściwości. Tylko najbardziej renomowani producenci mogą sobie pozwolić na to, by świadomie poświęcić jakiś parametr opony (np. niskie opory toczenia) uwzględniony na etykiecie w celu „podkręcenia” innego ważniejszego – np. trwałości albo przyczepności na śniegu. Korzyści handlowych z poważnego podejścia do produktu dla producenta – przy założeniu, że klienci bardzo poważnie biorą etykiety na oponach – nie ma z tego żadnych, a nawet są to „korzyści ujemne”; o tym, że opona jest trwała, klienci się nie dowiedzą z etykiety, a o tym, że stawia ona stosunkowo wysokie opory toczenia – tak! Tymczasem to, co dla producentów opon jest oczywiste, dla klientów zdecydowanie nie! Chodzi o to, że bardzo łatwo jest zaprojektować tanią oponę, która np. toczy się, wytwarzając minimalne opory, tylko że taka opona, jeśli się producent bardzo nie postara, będzie nietrwała. A w ogóle to, aby zmniejszyć opory toczenia, najłatwiej jest… obniżyć odrobinę bieżnik.

Po czwarte, o czym już wspomniałem przed chwilą, etykiety na oponach nie wspominają o przyczepności opon na śniegu. Łatwo zauważyć, że one w ogóle nic nie mówią o właściwościach zimowych opony, a przecież umieszczane są i na oponach letnich, i zimowych! W jaki sposób klient ma się dowiedzieć, która opona zimowa lepsza, skoro etykieta o tym nie wspomina?

Po piąte, etykieta mówi tylko o tym, jak zachowuje się opona nowa. A jak zachowuje się opona roczna czy 2-letnia po przebiegu 15-30 tys. km? Cóż… dobra bardzo przyzwoicie, o ile była przyzwoicie traktowana, a słaba opona… źle albo bardzo źle, np. nie chce dać się wyważyć. O tym też etykiety na oponach nie mówią.

Reasumując, nic nie zastąpi innych zadowolonych klientów, którzy kupili dobre opony i o tym nam powiedzą albo wulkanizatora, który szczerze powie: te opony może i trochę droższe, ale o ile lepsze!