Samochody wyposażone w czujniki ciśnienia powietrza w kołach nakładają na właściciela pewne ograniczenia. Choć można samodzielnie wymienić koła, to jednak bez wizyty w warsztacie się nie obejdzie. Czy zawsze tak jest?
Co do zasady, jeśli auto ma czujniki ciśnienia w kołach (co nie jest jednoznaczne z posiadaniem przez auto układu monitorowania ciśnienia, gdyż niektóre rozwiązania zamiast czujników wykorzystują do monitorowania ciśnienia powietrza w kołach układ ABS), to każdy czujnik ma swój unikalny kod, którym komunikuje się z samochodem. Dzięki temu, że kod jest unikalny, sterownik wie, że sygnały przekazywane bezprzewodowo do sterownika pochodzą z kół naszego auta (a nie np. stojącego obok na światłach) i wie, który czujnik należy do koła lewego przedniego, lewego tylnego itd. Dzięki takim informacjom w razie usterki na wyświetlaczu pojawia się konkretna informacja: w którym kole spada ciśnienie i o ile.
A gdyby tak samodzielnie wymienić koła z zimowych na letnie? Wówczas sterownik nie rozpozna nowych kół i będzie informować o usterce. A warto wiedzieć, że w niektórych autach może to wiązać się z nieprawidłowym działaniem układu ESP, a nawet ABS-u! To samo może się zdarzyć, jeśli tylko koła zamienimy miejscami – układ „zgłupieje”, gdyż zwykle z przodu rekomendowane ciśnienie powietrza jest inne niż z tyłu… Może się zdarzyć, ale nie musi. Nowoczesna technika znajduje czasem rozwiązania problemów, które sama tworzy i wulkanizatorzy dostają coraz lepsze narzędzia, za pomocą których mogą nieco zmniejszyć uciążliwość systemu monitorowania ciśnienia.
Przede wszystkim jednak powiedzmy sobie, że każde auto jest inne, a sposobów kodowania czujników dziesiątki. Są takie auta, w których za każdym razem, by wymienić koła i nie mieć problemów, trzeba odwiedzić warsztat (np. niektóre modele Renault), a są takie, które nawet pozwalają na samodzielne rotowanie kół i same rozpoznają położenie poszczególnych czujników (np. w lewym tylnym kole, w prawym przednim itp.).
Gdy już zdecydujemy się kupić drugi komplet kół, do których trzeba dokupić czujniki, by móc potem samodzielnie wymienić koła, przedyskutujmy z wulkanizatorem, który będzie nam sprzedawał też czujniki (lepiej nie kupujmy ich samodzielnie przez internet, mogą nie być kompatybilne z naszym samochodem, choć z opisu wynika co innego!), jakie są możliwości. Optymalnym rozwiązaniem jest w takiej sytuacji „sklonowanie” czujników. Polega to na tym, że czujnikom w drugim komplecie kół przypisuje się identyczne numery, jakie mają czujniki w kołach z pierwszego kompletu. Wówczas (za pewnymi wyjątkami, niektóre samochody są w tej kwestii oporne) wystarczy mieć zaznaczone, w jakiej pozycji koło powinno zostać założone w aucie (np. prawy przód) i już można wymienić koła samodzielnie bez konieczności wizyty w warsztacie. Są i takie auta, które zadowolą się faktem, iż koła z nowego kompletu „przedstawiają się” sterownikowi znanymi mu numerami, zaś ich położenie na aucie rozpoznawane jest automatycznie i system nie robi problemu z tego, że zamieniliśmy koła miejscami. Możliwe problemy po „klonowaniu”? Pojawią się, jeśli np. będziemy przewozić zapasowy komplet sklonowanych kół czy też czujników w bagażniku. Dwa komplety kół w zasięgu odbiornika radiowego to już za dużo. Pocieszające jest jednak, że przynajmniej da się samodzielnie wymienić koła.