Opony

2023.03.08

Im zimniej, tym gorsza przyczepność? Tak, ale… niekoniecznie

Standardowa mieszanka gumowa stosowana w oponach letnich ma tę cechę, że jej właściwości znacząco wahają się, w miarę jak zmienia się temperatura. To duży problem w przejściowych porach roku, gdy za dnia jest już na tyle ciepło, że należałoby jeździć na oponach letnich, ale nocą i nad ranem pojawiają się przymrozki – warunki, w których optymalną przyczepność zapewniają jedynie opony zimowe. Ten problem został właśnie w dużej mierze rozwiązany.

Aby przyczepność opony była satysfakcjonująca, materiał, z którego jest zrobiona, musi osiągnąć optymalną temperaturę. O ile nie każdy przeciętny kierowca ma świadomość, jak ważna jest temperatura opon, to już zawodowcy nie mają żadnych wątpliwości. To dlatego obserwatorzy wyścigów i rajdów samochodowych wielokrotnie mają okazję obserwować (kiedyś znacznie częściej niż obecnie), jak przed startem koła samochodów biorących udział w imprezie podgrzewane są w specjalnych ogrzewaczach. Gdyby nie były ogrzane, na pierwszych kilometrach – do momentu rozgrzania opon – szybka i bezpieczna jazda byłaby wykluczona.

Kiedyś sportowe opony służyły tylko do sportu

Z tych samych przyczyn opony klasy Ultra High Performance przystosowane do bardzo wysokich prędkości jeszcze do niedawna zasadniczo zastrzeżone były dla samochodów wykorzystywanych w sporcie, na torach wyścigowych, itp. Kto kupił takie opony, bo mu się podobały, często był zawiedziony ich osiągami: były twarde, zapewniały niski komfort jazdy i miały tendencję do zrywania przyczepności. To dlatego, że takie „szybkie” opony musiały się rozgrzać – co w niskiej temperaturze  jest nieosiągalne na ulicy w mieście – i dopiero wtedy zaczynały „kleić się” do asfaltu.

Nowe mieszanki nie potrzebują tyle ciepła

Nowoczesna chemia jednak radzi sobie z tym zjawiskiem coraz lepiej i oczywiste do niedawna ograniczenia przestają mieć znaczenie. Przykład? Opona Continental SportContact™ 7 zrobiona z mieszanki BlackChili, która jest na tyle „elastyczna temperaturowo”, że ten model opony nadaje się zarówno do 500-konnego auta jeżdżącego po torze jak i do 150-konnego rodzinnego hatchbacka wykorzystywanego do jazdy po mieście. O ile dawniej „cywilna” jazda na ekstremalnych oponach wiązała się z masą wyrzeczeń i czasem była wręcz nie całkiem bezpieczna, to obecnie, jeśli ktoś nie może się oprzeć niezwykle efektownemu wzornictwu „SportContacta 7” (nie bez powodu opona ta zdobywa najbardziej prestiżowe nagrody za dizajn), to może śmiało to zrobić: kosztem minimalnie niższego komfortu niż w przypadku opon „rodzinnych” ma zapewnione znakomite osiągi w każdych warunkach.

Największy problem: okres przejściowy

Największy problem niskiej „przydatności temperaturowej” dotyczy jednak zwykłych opon letnich w warunkach wczesnej wiosny i późnej jesieni – gdy nieco pospieszymy się z wymianą opon na letnie albo nieznacznie spóźnimy się z wymianą opon na zimowe. Albo gdy mamy do czynienia z nietypową pogodą: w dzień ciepło i przyjemnie, nad ranem mroźnie, choć to już maj. A nie da się zmieniać opon dwa razy na dobę!

Rozwiązanie tego problemu właśnie ogłosiła firma Continental, przedstawiając nową oponę letnią Continental PremiumContact 7. Na potrzeby tej opony opracowano nową mieszankę gumową z najwyższej półki – RedChili – mając na celu uzyskanie optymalnych osiągów opony w jak najszerszym zakresie temperatur. Oczywiście największym problemem w oponach letnich nie jest upał, a właśnie przymrozek – i w tym kierunku poszli chemicy pracujący dla niemieckiego producenta ogumienia. Efektem tych prac jest opona, która nie boi się porannych spadków temperatur poniżej magicznej granicy 7 stopni Celsjusza, gdyż w nawet wyraźnie niższych temperaturach można liczyć na dobrą przyczepność i skuteczne hamowanie – bez względu na to, czy podczas jazdy opony miały szansę się rozgrzać czy też nie.

Spytacie, ile trwa rozgrzewanie opon w normalnym ruchu drogowym? Otóż zwykle trzeba liczyć, że zajmuje to kilkanaście minut jazdy, przy czym jeśli poruszamy się w korku, to dłużej. Opony PremiumContact 7 – i zapewne kolejne modele niemieckiej marki – nie potrzebują tyle czasu. W praktyce, ruszając w drogę w chłodny poranek, od razu albo niemal od razu gotowe są na awaryjne hamowanie.