Opony runflat gwarantują utrzymanie kierowalności auta w razie nagłej utraty powietrza. Kierowca ma czas, by zwolnić do bezpiecznej prędkości, a potem – zamiast zatrzymywać się np. na autostradzie – może powoli dojechać do warsztatu. Tylko co potem?
Opony runflat mają konstrukcję, która zapewnia utrzymanie ciężaru auta nawet po utracie powietrza. Większość opon tego typu ma wzmocnione, grubsze i cięższe ścianki boczne, choć niektóre, rzadsze rozwiązania opierają się na pierścieniu wewnątrz opony, który zapobiega spadnięciu gumy z obręczy w razie spadku ciśnienia. Jedno i drugie rozwiązanie pozwala kontynuować jazdę bez powietrza.
Ponieważ opony runflat w razie uszkodzenia przy niewielkiej prędkości zapewniają całkiem dobre prowadzenie auta, niedoświadczony kierowca mógłby nie zauważyć usterki. A to na dłuższą metę czy też przy większej prędkości mogłoby okazać się niebezpieczne. Dlatego każdy samochód z ogumieniem runflat musi mieć czujniki ciśnienia powietrza w kołach. W razie nagłej utraty powietrza kierowca powinien natychmiast zostać o tym poinformowany.
Teoria mówi, że ogumienie tego typu pozwala na przejechanie 50-80 km z prędkością do 80 km/h. W tym miejscu warto się zastanowić: skąd to ograniczenie? Otóż, niestety, opona, na której jedziemy bez powietrza, nawet pomimo wzmocnionych ścianek, błyskawicznie się zużywa. Przebita opona wytwarza nieporównywalnie większe opory toczenia niż opona napompowana, co przekłada się na gwałtowny wzrost temperatury materiału, z którego jest wykonana. Po 80 km jazdy bez powietrza opona jest już bardzo ciepła i – co tu ukrywać – ledwo trzyma się na feldze. Można zapomnieć o próbie jej naprawy. Do wyrzucenia!
W tym momencie, o ile nie mamy dużo szczęścia, zaczynają się kłopoty. Typowe jest, że auto wyposażone w opony runflat nie ma na wyposażeniu koła zapasowego. Opona, na której dotarliśmy do warsztatu, nie nadaje się już do naprawy. Musimy kupić nową. W tej sytuacji każdy kierowca, któremu zależy na kontynuowaniu podróży, chętnie zapłaci stosowną kwotę, byle tylko zakończyć swoją przygodę. Niestety, jest bardzo wiele rozmiarów, marek i modeli opon runflat i szansa, że na miejscu w warsztacie, do którego dotarliśmy, będzie dostępna od ręki, nie jest duża. W wielu przypadkach kierowca przyciśnięty do muru gotów byłby od razu zmienić dwie opony na inne, ale i to nie zawsze jest możliwe. Oponę trzeba sprowadzić na miejsce, co w dużym mieście i w środku tygodnia trwa czasem tylko godzinę lub dwie, ale w małym warsztacie na uboczu, w dodatku w nocy z soboty na niedzielę, nie wchodzi w rachubę lub trwa dwa dni. Czekać na naprawę auta do poniedziałku z powodu „banalnego” przebicia opony? Straszny pech!
Co zatem robić, gdy na desce rozdzielczej zobaczymy komunikat o utracie ciśnienia? Po pierwsze, warto pamiętać, że mamy opony runflat i w razie usterki należy mądrze z nich korzystać. Nie trzeba zatrzymywać się od razu, ale – jeśli nie chcemy zniszczyć opony – warto zwolnić do naprawdę niewielkiej prędkości rzędu 30 km/h. Jesteś na autostradzie i masz do zjazdu kilometr, dwa albo pięć? To jedź! Masz do zjazdu 30 km, jesteś daleko od domu i jest piątek lub sobota po południu? Zjedź do najbliższej awaryjnej zatoczki i wezwij pomoc drogową – tak wyjdzie taniej!
Na koniec rada, jak wydostać się z warsztatu, który nie może ci zapewnić właściwej opony w sensownym czasie: zamiast zostawiać samochód i wracać po niego pociągiem, poproś o założenie na obręcz dowolnej, używanej opony, niekoniecznie runflat, o rozmiarze z grubsza zgodnym z oryginałem. Nie traktuj jej jak pełnowartościowej opony, traktuj to prowizoryczne koło jak dojazdówkę. Jeśli warunki drogowe nie są ekstremalne (np. nie ma śnieżycy) z niewielką prędkością, do ok. 80 km/h, dojedziesz na miejsce. Potem, już bez pośpiechu, kupisz nową oponę i po problemie!