Zdecydowana większość nienaprawialnych usterek opon spowodowana jest albo ich niewłaściwym użytkowaniem, albo stanem nawierzchni. Czego opony nie lubią najbardziej?
Typowe nienaprawialne usterki opon to uszkodzenia ich wewnętrznej struktury objawiające się wybrzuszeniami z boku, często przechodzącymi aż do czoła bieżnika. Typowa przyczyna to nie dość delikatne wjeżdżanie na krawężnik albo wjazd w głęboką dziurę; z reguły jednak kierowca, który z takim problemem trafia do serwisu (zazwyczaj koło traci wyważenie, zaczyna wibrować i to właśnie wibracje skłaniają użytkownika do wizyty w warsztacie) nie ma pojęcia, kiedy zepsuł oponę. To dlatego, że od zdarzenia do wystąpienia objawów można pokonać jeszcze 100, 200, a nawet tysiąc i więcej kilometrów!
Równie prawdopodobne usterki opon wynikające z nieostrożnego wjeżdżania na krawężnik albo uderzenia w inną przeszkodę to rozdarcia lub rozcięcia opon z boku. O ile minimalne nacięcia nie skutkujące rozszczelnieniem opony czasem wulkanizator oceni jako uszkodzenie kosmetyczne, to już wszystkie usterki opon w tym miejscu skutkujące utratą powietrza lub odsłonięciem wewnętrznej struktury opony kwalifikują ją do utylizacji. Nigdy, pod żadnym pozorem nie pozwalajcie naprawiać, choćby tymczasowo, opony uszkodzonej z boku!
Nieco mniej spektakularne usterki, ale również skutkujące koniecznością wymiany opon, wynikają z jazdy ze zbyt niskim ciśnieniem. Opona, w której jest za mało powietrza, przegrzewa się, jej guma pokrywa się siecią miniaturowych pęknięć, z czasem mogą odrywać się kawałki bieżnika – krótko mówiąc, następuje jej przedwczesne, przyspieszone zużycie nieuzasadnione przebiegiem.
Opony nie lubią też długiego stania – ma się rozumieć, gdy są założone na koła auta, które nie jeździ. To także typowy problem ogumienia w przyczepach sezonowych: opony przestają być idealnie okrągłe, zaczynają „bić”, pojawiają się wibracje jak przy złym wyważeniu. Co robić? Albo jeździć, albo postawić pojazd na „kobyłkach”, a koła bezpiecznie ułożyć – np. jedno na drugim w słupku.
W starszych autach bez ABS-u, które obecnie należą już do mniejszości, dochodziło do usterek opon wynikających z ostrego hamowania na szorstkiej nawierzchni. Jednym hamowaniem można „załatwić” dwie – z reguły przednie – opony. Usterki opon polegające na miejscowym przypaleniu bieżnika właściwie eliminują je z dalszej eksploatacji, choć problemem jest nie tyle bezpieczeństwo, ile gwałtowne pogorszenie komfortu jazdy.
Specyficzne usterki opon – zwykle używanych na tylnej osi – mogą pojawiać się w wyniku bardzo spokojnej, zachowawczej jazdy przy unikaniu dynamicznego wchodzenia w zakręty. Z czasem opony w takich autach (dotyczy to głównie pojazdów z zawieszeniem wielowahaczowym) stają się głośne, gdyż ich bieżnik ulega „wyząbkowaniu”. Są to prawie niewidoczne usterki opon – ale za to jak słyszalne! Są warsztaty, które ratują tak zużyte opony, poddając je zabiegowi szorstkowania, jednak wiąże się to z utratą pewnej części wysokości bieżnika.
Wniosek? Opony samochodu nie lubią skrajności: ani ekstremalnie szybkiej jazdy, ani bardzo wolnej, nie lubią stać bezużytecznie, boją się też krawężników. Im niższy profil opony, tym łatwiej ją zepsuć!