Czasami zdarza się, że samochód „pływa” na nierównościach, a jeśli jest mocno załadowany, podczas szybkiej jazdy podskakuje tak, że można uderzyć głową o sufit. Jednocześnie test przeprowadzony na stacji diagnostycznej może nie wykazać, że amortyzatory są zużyte. O co chodzi?
Amortyzatory odpowiadają za tłumienie wychyleń nadwozia, dzięki nim bujanie się nadwozia jest tłumione, a koła nie odrywają się od nawierzchni, zachowując właściwą przyczepność. Gdy amortyzatory są zużyte, rozbujane na nierównościach nadwozie nie uspokaja się, co szczególnie odczuwalne jest na tylnych siedzeniach, a czasem też jest widoczne z zewnątrz. Niestety, usterka amortyzatorów nie zawsze wychodzi na urządzeniach służących do pomiaru siły tłumienia, zwłaszcza gdy operator tego sprzętu popełnia błąd. Doświadczenie podpowiada, że… ten błąd pojawia się w 80 proc. przypadków.
Jeśli wjeżdżasz na coroczny przegląd techniczny i twoje auto zostaje od razu bez przygotowań przebadane pod kątem sprawności amortyzatorów, to możesz z góry założyć, że ten test jest mało wart. Urządzenie, które wprowadza koło w rezonans, a następnie mierzy zmianę amplitudy drgań, nie sprawdza przecież amortyzatorów wyjętych z samochodu – ono sprawdza sprawność tłumienia drgań całego układu, całego, a więc także opon. Wystarczy, że mamy za dużo powietrza w kołach, by wyszło, że amortyzatory są zużyte, za mało – że są dobre, nawet jeśli wymagają już wymiany. Wynik podawany w procentach też nie zawsze jest miarodajny – test przeprowadzony w małych autach może wykazać np., że nowe amortyzatory mają siłę tłumienia na poziomie 30 proc., czyli niską. Po wymianie amortyzatorów na nowe nic się jednak nie zmieni. Co zatem świadczy o tym, że amortyzatory są zużyte?
Po pierwsze, nierówna siła tłumienia. To może wyjść na jaw nawet podczas badania przeprowadzonego bez wcześniejszego pomiaru ciśnienia w kołach (z drugiej strony, jeśli z odczytu urządzenia wynika, że amortyzatory są zużyte, warto sprawdzić ciśnienie w kołach i test ewentualnie powtórzyć). W każdym razie jeśli jeden amortyzator (czy też zawieszenie z jednej strony) ma wyraźnie mniejszą siłę tłumienia niż z drugiej strony, prawdopodobnie oba amortyzatory trzeba będzie wymienić.
Najczęściej jednak usterka amortyzatorów wychodzi na jaw podczas standardowych oględzin wzrokowych: typowa usterka to wyciek oleju z amortyzatora – w każdym wypadku dyskwalifikuje to ten element. A ponieważ amortyzatory wymieniamy parami, to usterka jednego z nich dyskwalifikuje oba.
Gdy amortyzatory są zużyte, kierowca powinien wyczuć to podczas jazdy po nierównościach (w mieście, gdzie drogi są gładkie, łatwo tego nie zauważyć), choć w sytuacji, gdy charakterystyka zawieszenia zmienia się stopniowo, do różnych nieprawidłowości można się przyzwyczaić. W każdym razie jeśli nadwozie silnie buja się góra-dół, to prawdopodobnie czas na wymianę amortyzatorów.
Amortyzatory potrafią też być źródłem hałasu – stukają tak samo jak wszystkie inne elementy zawieszenia, w których pojawił się luz. Najczęściej wówczas mają już ograniczoną lub zerową siłę tłumienia, a stuki są tym objawem, który wymusza wizytę w serwisie. Mając wątpliwości, warto zajrzeć w nadkole lub pod podwozie – jeśli widać plamę oleju na amortyzatorze, to znaczy, że na danej osi amortyzatory są zużyte i najwyższa pora na ich wymianę.
A ile powinien wytrzymać dobry amortyzator? Tu nie ma żadnej reguły: zdarzają się takie, które są wciąż sprawne po 200 tys. km, a są i takie, które wymagają wymiany po 30 tys. km. Znaczenie ma też jakość dróg, po których się poruszamy i – nawet w większym stopniu – styl jazdy i obciążanie auta. Jeśli wozimy w bagażniku naszej „osobówki” płytki łazienkowe, amortyzatory tego długo nie wytrzymają.