Podniesienie mocy silnika jest – w przypadku jednostek turbodoładowanych – stosunkowo łatwe i tanie. Gorzej jest z silnikami wolnossącymi. W obu przypadkach są lepsze i gorsze metody, pojawia się także ryzyko.
Najczęściej stosowaną, najbardziej dostępną i najłatwiejszą dla warsztatu metodą na podniesienie mocy silnika jest tzw. chiptuning. W stuningowanym w taki sposób silniku, elektronika wymusza na osprzęcie bardziej wydajną pracę. Turbina tłoczy więcej powietrza do komór spalania, układ wtryskowy podaje odpowiednio większą porcję paliwa, rosną więc osiągi. Nie ma jednak uniwersalnej odpowiedzi na to, ile koni mechanicznych można dodać silnikowi – zależy to i od jego typu, jak i od konkretnego egzemplarza. Duży wpływ na skuteczność chiptuningu mają rezerwy, jakie tkwią w osprzęcie: jeśli przy fabrycznych ustawieniach turbosprężarka osiąga najwyżej 60 proc. swojej maksymalnej wydajności, można ją jeszcze wyraźnie „podkręcić”. Jeśli turbina przy normalnym ustawieniu silnika dochodzi do granic swojej możliwości, można tylko wymusić na niej wydajniejszą pracę tylko w tych zakresach prędkości obrotowej silnika, w których są jeszcze rezerwy.
Kwestia oprogramowania
Istotne jest też to, jak dobre jest fabryczne oprogramowanie: im lepsze, tym mniej można poprawić. Jeśli producent auta położył nacisk na maksymalną oszczędność paliwa i niską emisję spalin, da się z reguły osiągnąć dobre wyniki za pomocą chiptuningu. Jeżeli silnik jest i tak wysilony, niewiele już można go „podciągnąć”.
Chiptuningu dokonuje się, albo wgrywając do sterownika silnika nowe oprogramowanie w miejsce fabrycznego, albo montując dodatkowe urządzenie poza sterownikiem, które np. zafałszowuje niektóre dane płynące do sterownika w taki sposób, by wymuszał na osprzęcie jednostki napędowej bardziej wydajną pracę. Pierwsza metoda jest bardziej inwazyjna, ale (zazwyczaj) bezpieczniejsza – dobre tuningowe oprogramowanie zmienia bardzo wiele parametrów pracy jednostki napędowej, nieznacznie tylko potęgując ryzyko usterki, przy mądrej eksploatacji auta jest nieduże. Niestety, jeśli mamy auto na gwarancji, warsztat może niedozwoloną (z punktu widzenia gwaranta) ingerencję wykryć i unieważnić gwarancję. Tzw. boksy tuningowe (zewnętrzne urządzenia modyfikujące dane spływające do sterownika) działają z reguły bardziej prymitywnie i są albo mniej efektywne, albo ich stosowanie jest bardziej ryzykowne. Inna sprawa, że często są one zamontowane w taki sposób, że sam użytkownik ma do nich dostęp i może je w każdej chwili odłączyć lub włączyć ponownie. Boks tuningowy kupimy już za kilkaset zł, natomiast za prawdziwy tuning elektroniczny zapłacimy 1500 zł lub więcej.
A może tuning mechaniczny?
W przypadku jednostek wolnossących (bez turbo) chiptuning jest zbyt mało skuteczny, by jako jedyna ingerencja w auto dawał satysfakcjonujące zwiększenie mocy silnika. Pozostaje jednak tuning mechaniczny. Jego zakres jest różny, tak jak i koszty, które się z nim wiążą. Jednak z pewnością można powiedzieć, że to najdroższy sposób na podniesienie mocy silnika. W jego zakres wchodzi obróbka głowicy silnika, zwiększenie stopnia sprężania, zmiana wałków rozrządu itp. Z reguły wzrostowi mocy towarzyszy pogorszenie kultury pracy jednostki napędowej, ale efekty bywają pozytywnie zdumiewające! Koszty jednak idą w tysiące złotych!
Niektórzy właściciele aut próbują skrócić drogę do większej mocy, stosując różne akcesoria. Do typowych należą sportowe filtry powietrza i sportowe wydechy. Sportowy filtr powietrza ma stawiać mniejsze opory niż fabryczne, i z reguły tak jest. Niestety, skuteczność filtrowania bywa niezadowalająca, co kończy się często przyspieszeniem zużycia silnika. W dodatku montaż filtra, pozornie prosty, wcale nie jest aż tak łatwy. Wystarczy, że źle umieścimy go w komorze silnika i będzie on zasysał gorące powietrze, a oczekiwany efekt w postaci podniesienia mocy silnika nie wystąpi wcale! Jeśli chodzi o sportowe wydechy, to dobrze dopracowane konstrukcje nie tylko ciekawie brzmią i pięknie wyglądają, lecz także mogą przyczynić się do niewielkiej poprawy osiągów. W tym przypadku ryzyka właściwie brak.
Druga strona medalu
Podniesienie mocy silnika często ma ciemne strony: zawsze najpierw psuje się najsłabsze ogniwo. Wcale nie musi być to silnik, lecz np. skrzynia biegów! Co do samego silnika, to oczywiście regularne korzystanie z podniesionych osiągów prędzej czy później sprawi, że coś się urwie. Z podniesionej mocy należy korzystać z głową: używać jej wtedy, gdy jest naprawdę potrzebna i traktować jako zawsze dostępną rezerwę, która poprawia poczucie bezpieczeństwa. W przeciwnym wypadku taniej będzie sprzedać auto i kupić mocniejsze.