Awarie fabrycznych nawigacji to nie są odosobnione przypadki, a problem z tym związany często jest znacznie większy, niż się początkowo wydaje. Jest kilka sposobów na opanowanie tej mało komfortowej sytuacji.
Najbardziej optymalnym, chociaż trudnym do zaakceptowania z uwagi na cenę, rozwiązaniem, jest kupno fabrycznie nowej oryginalnej nawigacji do auta. Zazwyczaj jednak do usterek tego podzespołu dochodzi w samochodach 5-7-letnich, a wtedy wydatek rzędu 5-7 tys. zł za sprzęt, który z racji wieku konstrukcji nie ma już pełnej funkcjonalności to, w przypadku auta wartego powiedzmy, 30 tys. zł, trudno uzasadnić ekonomicznie.
Można kupić sprzęt używany, jednak tu czają się dwie potencjalne pułapki. Po pierwsze, jeśli jest to model awaryjny, to prawdopodobnie w krótkim czasie zepsuje się także i ta nawigacja. Pół biedy, jeśli zepsuje się coś innego (wtedy sprawny elektronik z dwóch takich urządzeń zrobi jedno sprawne), jednak jest ryzyko, że zepsuje się to samo. Po drugie, możemy być narażeni na kupno sprzętu kradzionego. Wbrew pozorom stosunkowo dużo urządzeń nawigacyjnych trafia do Polski z Niemiec i innych krajów i jest to nierzadko sprzęt pochodzący z nielegalnych źródeł. Pierwszym problemem w takim wypadku będzie z pewnością jego uruchomienie (niektóre fabryczne radia mają zaprogramowany numer VIN auta, z którym opuściły fabrykę i z innym nie chcą współpracować), ale praktyka wykazuje, że zabezpieczenia da się obejść. Gorzej, że pierwsza wizyta w autoryzowanym serwisie z samochodem, w którym jest kradzione radio, do której może dojść choćby po tym, gdy już sprzedamy auto, oznacza wpadkę. Jeśli kradzież nawigacji w kraju pochodzenia została zgłoszona, a w przypadku szkód ubezpieczeniowych jest to standard, po podłączeniu samochodu do komputera serwis dostaje stosowny komunikat. Już niejeden nabywca kradzionej nawigacji zdziwił się, otrzymując wezwanie z policji do złożenia zeznań w charakterze podejrzanego! Zdarzają się też zatrzymania samochodu jako dowodu w sprawie!
Kolejną opcją jest naprawa starego sprzętu. Zajmują się tym wykwalifikowani fachowcy, jednak nie są oni cudotwórcami. Im nowszej generacji sprzęt, tym mniejsza szansa na naprawę. W przypadku większości modeli 5-7-letnich i młodszych skuteczność napraw to mniej niż 50 proc.! Problemem jest dostępność części – jeśli zepsuje się element, który da się dokupić, nawigacji nie trzeba wymieniać, ale jeśli nie uda się znaleźć części na wymianę…
To może zignorować usterkę? To nie zawsze możliwe, gdyż usterka nawigacji wiąże się z reguły z brakiem muzyki i radia w samochodzie. Co gorsza, w wielu autach panel nawigacji jest jednocześnie interfejsem do obsługi innych funkcji samochodu, np. klimatyzacji.
Upierałbym się przy tym, by naprawiać fabryczne radio-nawigację albo szukać używanego z dobrego źródła tylko w jednym przypadku: gdy naprawa w rozsądnej cenie jest możliwa i nie ma dostępnych zamienników fabrycznej nawigacji. Tymczasem do wielu popularnych modeli aut dostępne są akcesoryjne stacje multimedialne, które nie tylko są w pełni kompatybilne z deską rozdzielczą, lecz także obsługują wszystkie lub zdecydowaną większość funkcji, do których obsługi wykorzystywaliśmy dotąd panel nawigacji fabrycznej. Bonusem będzie otwarty system nawigacji akcesoryjnej (np. Android), na którym możemy zainstalować programy nawigacyjne różnych producentów, a także w większym stopniu niż kilkuletni sprzęt skomunikować nową stację multimedialną z telefonem. Taki sprzęt z reguły jest albo tańszy niż fabryczna nawigacja, albo lepszy pod względem jakości użytych w nim podzespołów i – co ważne – można go zamontować w każdym serwisie, niekoniecznie w autoryzowanym. Zastosowanie nowej nawigacji akcesoryjnej, jeśli tylko możliwe, jest tutaj najmniej kłopotliwym i w sumie nie najdroższym rozwiązaniem.